Wrzesień, miesiąc zmian

Zmiany, zmiany, zmiany!
Wszystko jest inne!
Zacznijmy od tego, że skończył się urlop Tatusia, co dla mnie chyba jest najbardziej odczuwalne, bo taaaaaaaaak już tęsknie. Ale wszystko co dobre się kiedyś kończy, więc staram się przyzwyczajać od nowa do tego, że widzimy się chwilkę rano, a potem dopiero późnym popołudniem.
Kolejną zmianą, już poważniejszą, jest żłobek chłopców. Dzisiaj był pierwszy dzień. Wstałam z Mężulkiem i poszliśmy siebie szykować zanim obudzimy chłopców. Mężulek poszedł z Nemo na spacer, a ja ruszyłam do pokoju Tymka przekonana, że przywita mnie wrzaskiem, bo a) czemu go budzę i b) pogoda za oknem nie będzie motywowała do wstania.
O dziwo wstał w dobrym humorze. Zapytał tylko:
Tymuś: Tata?
Mama: Na dworze, zaraz będzie
Tymuś: Nemo?
Mama: Tak, poszedł z Nemo na spacer :)
Dajac mu kakao, ubierając już do żłobka, opowiadałam gdzie idziemy i co będzie robił. Słuchał z uśmiechem. W miedzy czasie obudził się Emiś (on to zawsze w dobrym humorze).
Ogarnęliśmy chłopców i ruszyliśmy do auta.
Pod żłobkiem Tymuś skojarzył, gdzie jesteśmy, tak więc bardzo zadowolony ruszył przed siebie. Za rączkę wszedł ze mną po schodach na piętro, dał się przebrać w szatni. Pierwsze starcie nastąpiło, kiedy zdjęłam mu czapkę z daszkiem. No bo jak? No bo czemu? On ją przecież uwielbia. ;)
Poszliśmy z Tatą, Emisiem i Tymciem pod salę i zapukaliśmy. Otworzyła nam "Ciocia" i rozległ się strasznie głośny płacz. Nie. że jedno dziecko płakało, płakało ich mnóstwo. Reakcja Tymka? Zaparł się nogami, wypiął Tyłek i próbował zwiać. Nie przeszło. :P
No i oczywiście bez płaczu się nie obyło.
Potem poszliśmy do szatni grupy Emisia, przygotowaliśmy go i zapukaliśmy do drzwi. Wyszła pani, zaczęła zagadywać malutkiego, zmierzyła mu temperaturę, wzięła na ręce i poszli. W tej sali była cisza... :) Dzielne maluchy.

Mąż pojechał spóźniony do pracy, ja na autobus.

W domu sprzątałam i myślałam, myslałam, siedziałam, patrzyłam na zegarek. Chciałam zobaczyć jak zareagują na mój widok. Tymuś zawoła "mama!mama!mama!" i rzuci mi się na szyję. Emiś zacznie piszczeć z radość.
I co? Guziko. :P

O 12:20 pojawiłam się w żłobku. Najpierw Tymek. Wychodzi zapłakany, wskakuje na ręce. I pani opowiada: długo płakał, nie chciał zjeść śniadania, nawet nie podszedł do stolika. Musiały go włożyć do kojca z zabawkami, żeby się pobawił, a dzieci zjadły. Potem już lepiej. Bawił się z dziećmi, pochłonął pierwsze i drugie danie. Było dobrze do momentu, aż pani nie chciała go dać do spania, on nie chciał i płacz. Wtedy przyszłam ja.
Wycałowałam, potem się ubraliśmy i dzielnie pomaszerowaliśmy po Emilka.
I co?
Pani wychodzi z Emilkiem na rękach... zapłakanym! No jak? No on? No nie!
Pani opowiada: troszkę pomarudził, troszkę porozsyłał uśmiechów, spał po śniadanku, a posiłki wszystkie ze smakiem zjadł.
Ja na ręce Emilka, za rękę Tymka i tak obładowana po przebraniu młodszego wyruszyłam do domu.
Tymuś mnie cały dzień buziakuje. Najpierw na pytanie czy idzie jutro do dzieci odpowiadał z uśmiechem tak, teraz już NIE i macha głową zły.


Taki to dzień właśnie.
Aż boję się jutra!


Komentarze

  1. Wszystko się okaże jutro, jak będziesz ich chciała zostawić... Trzymam kciuki, żeby gładko poszło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm tak czytam i stwierdzam, ze dziwny macie ten plan dnia w grupie Tymka.
    To znaczy, ja jestem przyzwyczajona do naszego, a u nas drzemka jest o 11.15 i do tej godziny w pierwszych dniach mieliśmy odbierać dzieci. Jak już ktoś był gotowy, aby zostawić dziecko na spanie, miał przyjść o godz. 13.
    Dokładnie po tygodniu, spóźniłam się chwilę i byłam w żłobku o 11.30. Jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że Mateusz śpi. Poszłam, wróciłam o 13, a Mateusz śpi :p i tak siedziałam w tej szatni i czekałam kiedy się książę obudzi :)i od tego momentu skończyły się płacze.
    Myślę, że już w przyszłym tygodniu będzie wszystko ok. Tymek to duży chłopczyk i raz, dwa zrozumie, że bez mamy też może być super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas spanie jest po obiedzie, czyli przed 13 :)

      Usuń
    2. a u nas między pierwszym daniem, a drugim. Bo przed snem jedzą zupkę, a po obudzeniu drugie danie haha :)
      Trzymam kciuki jutro za chłopców :*

      Usuń
    3. A wiesz, ze u nas chyba też tak miało być? Może ten pierwszy tydzień jakoś inaczej wygląda?
      Dziekuję, zazdroszczę, że masz to za sobą :)

      Usuń
    4. No i jak było dzisiaj?
      Myślałam o Was rano i trzymałam kciuki :)

      Usuń
    5. Ojej, dziękujemy :)
      Dzisiaj dużo gorzej... nic kompletnie nie zjadł, siedział cały czas w kojcu z zabawkami, nie chciał do dzieci...
      Jak panie go chciały wyjąć to płacz...

      Usuń
  3. Początki dla dzieci zawsze są trudne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie tako czeka w październiku, bo moje dziecię jak studenci zaczyna żłobek od października, wszyscy mnie pocieszają, że początki są trudne, zarówno dla dzieci i rodziców. Ale jak nie ma innego wyjścia, trzeba się jakoś przemęczyć, aż dziecko się zaaklimatyzuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się wydaje, że dla rodziców jest to trudniejsze ;)

      Usuń
    2. Całkowicie się z Tobą zgadzam, bo ja już się denerwuję.

      Usuń
  5. Mnie żłobek czeka od października, moje dziecię idzie miesiąc później jak studenci. Po przeczytaniu już się boję, jak się zaaklimatyzuje. Wszyscy mnie pocieszają, że początki są trudne, zarówno dla dziecka jak i rodziców. Sama już nie wiem jak to będzie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Początki zawsze są trudne ;))

    Trzymam kciuki za tych Małych Przystojniaków ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedne te nasze Maleństwa... Dla nas jest wszystko takie proste, a przecież nasze dzieci mogą czuć coś skrajnie innego. Życzę Ci, by chłopcy szybko przyzwyczaili się do nowej sytuacji:) Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się właśnie wydaję, że to dzieci radzą sobie lepiej niż my :)

      Usuń
  8. pierwsze koty za ploty, chlopcy sa dzielni, przyzwyczaja sie. I Wy tez :)

    OdpowiedzUsuń
  9. zuch chłopaki.
    teraz już będzie tylko lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak, moja mama pracuje w najmlodszej grupie w przedszkolu i zawsze mowi, ze pierwsze kilka dni, 2/3 dzieci wyje. A to niestety zle dziala na te, ktore na poczatku sie nie baly. Po jakims czasie rycza wszystkie. Ale zazwyczaj tydzien - dwa i im przechodzi.
    Mam nadzieje, ze drugi dzien chlopcow juz byl lepszy! A jesli nie, to potrzeba im widocznie kilku dni. W koncu przywykna! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. dobrze że nie miałam takich problemów z moimi starszymi ich mogłam wszędzie zostawić i się świetnie bawili, co do młodszej wszystko przed mną, ale i tak nie będę posyłać wcześniej niż od zerówki :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz