Burza!

Mieszkamy w mieście, które zawsze burza omija. Tak więc czasem troche popada, ale zagrzmi z daleka. Wczoraj było inaczej. O 18 wybraliśmy się na spacer nad jezioro, nagle zaczęło tuż nad nami grzmieć i walić piorunami. Tymek przy każdym grzmocie zaczynał płakać, nie dziwie się, wszystko działo się tuż koło nas. Za chwilę zerwał się deszcz, musieliśmy zaczął biec do domu, bo krople były ogromne czyli zbliżała się wielka ulewa. Przemoczona byłam do suchej nitki, Tymus miał mokre tylko nóżki.
Po wejściu do domu, za oknem deszcz zaczął padać na dobre, po chwili dołaczył grad. Ulicą płynęła już rzeka, zalało cały wielki odcinek trawy. Ludzie jeździli po chodniach, ew. pasach zieleni, tylko Ci mniej inteligentni próbowali przejechać normalnie drogą. Oto rezultat:

Dwa samochody z zalanymi silnikami. Jeden pan rozebrał się nawet do majtek i sobie spacerował czekajac na przyjazd znajomych do pomocy w przepchaniu samochodu na parking. ;)

A mnie dzisiaj napina się brzuszek, ten bieg wczoraj to było za dużo, więc leże cały czas, łykam nospę i czekam na mężulka do pomocy przy synusiu.

Komentarze

  1. gratuluje "inteligencji" tym, ktorzy zdecydowali sie jechac przez srodek tej wody :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmieniłaś nazwę bloga i szatę, czy mam jakieś zwidy?Deszcz dobry, ale w przyzwoitych ilościach;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmieniłam, zmieniłam, a szatę pewnie zmienię jeszcze nie raz!

      Usuń

Prześlij komentarz