W kupie siła :)

Z przymrużeniem oka. ;)
Natchnęła mnie dyskusja na pewnym forum odnośnie matek.

Gdzieś tam korzenie swe ma wizerunek matki, która papla na okrągło o swoich dzieciach do wszystkich.
Opowiada o ich kupkach, chwali się rozwojem i postępami.
Matka taka jest kiepskim kompanem rozmów, chyba ogólnie kiepski z niej kompan do czegokolwiek.

Jak to z tym jest naprawdę?
Chyba ciężko jednoznacznie określić. Zanim urodził się Tymek, z uśmiechem na twarzy patrzyłam na małe dzieci, słuchałam opowieści o nich, mimo, że nie do końca "siedziałam" w tym temacie. Wtedy fajnie było dowiedzieć się jak funkcjonuje taki dzieć. Nie dzieliłam matek na matki wariatki czy matki typu bizneswomen. Byłam wtedy młoda. I pewnie głupia. ;)

Potem pojawił się Tymek, najpierw jako test ciążowy, potem jako obraz na usg, aż w końcu pojawił się fizycznie w naszym świecie. Matką byłam od momentu, kiedy dowiedziałam się, że będę mieć dziecko.
Zarejestrowałam się na forum mamusiek, pisałam tam z kobietami mającymi termin na październik. Opowiadałyśmy o tym co nas boli, o tym co nas cieszy i o tym co nas czeka. Już wtedy zdarzały się starcia, było widać kto jakie wartosci wyznaje i jakie wychowanie będzie chciał wprowadzić

Potem przekonałam się jaka chora rywalizacja panuje na takich grupach i jak mocno zakompleksione kobiety potrafią się w nich udzielać.

No i ruszyło się mamuśkowanie z kopyta. Grono znajomych się zmieniło, pojawiły się rodziny z dziećmi, znajomi bez tych dzieci sami poddali się bez spróbowania jak wyglada taka znajomość.

Obserwując inne mamuśki można wysnuć różne wnioski.
Jedne zamknęły się w 4 ścianach z dzieckiem i uznają zasadę "tylko dziecko się liczy, do 3 roku życia jestem z nim w domu, ja jestem nie ważna". Inne zaś, o zgrozo, uznały, że mąż jest nie ważny, w sypialni zamieszkało dziecko i tak sobie śpią w trójkę z pociechą pomiędzy.
Znam też mamuśkę, która uzależniła dziecia od siebie i życia nie ma, nawet jakby chciała je mieć.
Są też mamuśki, które za wszelką cenę muszą porównywać swoje dziecko do innego, łapiąc wszystko w czym jest lepsze, czują się wtedy chyba spełnione(?).
Ale znam też inną, która fajnie syna swego wychowuje, studiuje i udziela korepetycji, teraz spodziewa się drugiego szkraba, a ciągle pozostała sobą.
Sama nie będę wybierała, w której grupie jestem, bo to nie moja działka.
Wiem jedno, spotykając się z innymi rodzicami i ich dziećmi, rozmawiamy głównie o maluchach. Nie tylko, ale przede wszystkim. Wychodzi to naturalnie.

Nie o tym miałam pisać, ale taki wstęp zrobiłam. ;)

Najczęściej żalą się kobiety, które dzieci nie mają. Żalą się, że nie mają z taką mamuśką o czym porozmawiać. Kiedy zadają pytanie "co u Ciebie?", dostają odpowiedz co u jej dzieci.
Priorytety w życiu się zmieniają, mały człowiek staje się najważniejszy.
Jest mama, a kobieta znika.

Jak to jest z nami mamuśkami? Naprawdę jesteśmy nudne jak flaki z olejem? Naprawdę nie ma o czym z nami porozmawiać? Naprawdę lubimy opowiadać o kupach naszych dzieci? ;)

Z drugiej strony, o czym taka mama ma rozmawiać skoro spędza z dzieciem (często z dwoma i więcej) 24 godziny na dobę?

Kocham moich chłopców, najmocniej na świecie. Kocham uśmiechy Emilka i wrzaski Tymka.
Ale uwielbiam ten czas, kiedy dzieciaki zostawiam z tatą, a sama uciekam gdzieś na parę godzin.
Chociażby na herbatę do kawiarni z bratową.
Chociażby spotkać się z koleżanką w ciąży, która będzie mi o tej ciąży opowiadać.
Chociażby do rodziców, gdzie będę im opowiadała o dzieciach.
Gdzie? Byle. Odetchnać muszę! I podziwiam kobiety siedzące 3 i więcej lat z dziećmi w domu z wyboru. Podziwiam, bo ja bym chyba zdziecinniała do reszty, a zaklimatyzowanie się potem w świecie dorosłych sprawiłoby mi nie lada problem. :)

Pozdrawiam wszystkie Mamy, Mamusie, Matki, Matki - Przerważliwione - Wariatki i Matki Uzależnione.
W kupie siła. :)



Komentarze

  1. zgadzam się. popieram.

    u mnie dziś podobny post, też krytykuje niektóre mamusie od siedmiu boleści ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty to biedna już w ogóle musisz się nasłuchać :D Ale jeszcze ciutkę ponad 3 tygodnie! :D
      Potem posypią się złote rady :D

      Usuń
    2. ta. po porodzie, to chyba wybuchne,eksploduje ;-);-)

      Ty Mialas takie rady po porodzie? jakoś reagowałaś, zwracałaś uwagę?

      Usuń
    3. Ja miałam ten komfort, że poza mną miała tylko jedna koleżanka dziecko. Nikt więcej, rad nie miałam od kogo słuchać. ;)
      Moja mama nigdy się nie wtrącała, za to jak prosiłam o radę, zawsze mogłam liczyć na jakieś cenne wskazówki :) Teściowa też starała się nie wtrącać, co najwyżej mówiła jak ona robiła, ale bez nacisku.

      Im więcej małych dzieciów dookoła, tym gorzej dla takiej młodej mamusi;)

      Usuń
    4. mama moja jest taka sama. nie narzuca sie .
      teściowa- różnie to z nią jest.

      a na moim piętrze jest 10 mieszkań. Wszyscy młodzi. Na te 10 mieszkań, 6 to młode małżeństwa z dzieckiem. Każda kobieta mądrzejsza od drugiej.

      Ja to teraz jeszcze Antka nie mam, a już mnie szlag trafia jak pomyśle o tym co mnie czeka. chyba się pokłóce z większością.

      Usuń
  2. masz racje, kiedy czlowiek przebywa caly dzien z dzieckiem w naturalny sposob staje sie ono glownym tematem rozmow. Ale tez nie mozna przeginac w zadna strone, bo to nikomu nie wyjdzie na dobre. Wychowujac dziecko trzeba tez pamietac o sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja wiem, że Ty właśnie będziesz tą mamą ze swoim życiem :)

      Usuń
  3. Ja należę raczej do tych zakochanych w swoich dzieciach, ale jak trzeba - nie gadam o synu. Zapytana co u mnie, no cóż... No u mnie wszystko dobrze - zawsze tak odpowiadam, bo inaczej od razu musiałabym zacząć mówić o Antku, bo tak właśnie wygląda moje życie;)
    Często jest też tak, że rozmówca wprost pyta co tam w mamusiowym świecie.
    Oszalałam na punkcie syna, ale staram się nie zatruwać tematu innym. Uważam, że wciąż można ze mną pogadać o różnych sprawach.

    I ja też Cię pozdrawiam, w końcu to ta sama kupa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe dokładnie! Kupa ta sama ;)
      A tak poważnie, ja też kocham moich chłopców najbardziej, najbardziej. Są dla mnie całkowicie wszystkim. Poza nimi mam też pasję, pracę, życie. Wszystko dla nich, ale nie zawsze z nimi :)

      Usuń
  4. No tak coś w tym jest... ;)
    Sama nie wiem do jakiej grupy bym pasowała, ale nie wiem też czy chciałabym wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję dyskryminację! A co z ojcami?

    pozdrawiam i zapraszam,

    www.ku-rodzinie-szczesliwej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Krzysztofie, ojcowie to inny temat, o wiele przyjemniejszy!
      Chętnie zajrzę na bloga :)

      Usuń
  6. Hehe, ja niby pracuje na caly etat, wiec w tygodniu jestem wiecej w pracy niz w domu. Ale sama zauwazylam, ze jakos trzymam sie blizej z ludzmi, ktorzy sami posiadaja potomstwo. Jakos i tematy wspolne i zrozumieja jak powiem, ze jestem nieprzytomna bo dzieciaki pol nocy sie budzily.
    Jeszcze po urodzeniu Bi, mialam pare bezdzietnych kolezanek, ale jakos niepostrzezenie sie wykruszyly. Inna sprawa, ze przez to, ze M. pracuje na noc i wieczorami jestem sama z dziecmi, skonczyly sie dla mnie wieczorne wypady na kolacje czy drinka ze znajomymi, bo przeciez nie wezme maluchow ze soba. Nie powiem, czasem mi tego brakuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ludzie mający dzieci są bardziej wyrozumiali :)
      Jesteś świetną mamą, potrafisz pogodzić pracę z domem, jednocześnie być sobą:)

      Usuń

Prześlij komentarz