Matka w depresji
Jako, że wczoraj miałam bardzo zły dzień (bezpośrednio powiązany ze żłobkiem) lepiej było dla wszystkich, abym nie pisała tutaj sprawozdania.
Zaczęłoby się mniej więcej tak: Jestem złą matką, nieczułą, nie mam serca, jak ja mogę, moje biedne samotne dziecię. Potem napisałabym jak to ja bardzo cierpię, jak to powstrzymywałam łzy, które cisnęły się cały dzień do oczu.
Tak było wczoraj. Dlaczego? Ano dlatego, iż mimo, że mój syn starszy chętnie do żłobka poszedł, nie mógł tam wejść ze swoim króliczkiem i wpadł w płacz.
Potem po przyjściu dowiedziałam się, że chciał wejść do kojca, a jak wszedł do każda próba wyjęcia go kończyła się rykiem. Tak więc dziecię tam siedziało, nic nie jadło, z nikim się nie bawiło. Taki samotny, taki mój, taki biedny. A z mamusią to samotny by nie był, o nie! No i głodny, bo po wyjściu wręcz krzyczał o jedzenie.
(Ps. o Emilku nie piszę, bo wiadomo - zero płaczu, marudzenia, problemów z jedzeniem, cudo dziecię!)
Dzisiaj wstałam w bojowym nastroju. Jadę z nimi! Nie ma tak łatwo! Kojec?! Jaki kojec! Wiadomo, że tam mu jest dobrze, bezpiecznie, czuje się pewnie, ale ludu mój, jak ma się przyzwyczaić do dzieci, zabawy, posiłków siedząc w kojcu!
6:50 Tymek wstaje sam(!!!!)
Przynosi ubranie, buty, każe brać Emila i jazda, wychodzimy!
Na parkingu próbuje się mnie dyskretnie pozbyć pchając się na ręce taty i robiąc mi "papa". Nie ma tak łatwo, synu.
Dumnie wkracza do żłobka, po schodach na górę.
I co? Znów jajeczko! W szatni nie chce się przebrać, próbuję zwiać. Daje mu pampersiki i mówię, żeby zaniósł cioci. Tuli je mocno do siebie i zwiać dalej próbuje.
Kucam, mówię: przyjdę po Ciebie po obiadku, baw się z dziećmi, masz tam tyle zabawek.
"Nie, nie!"
Wychodzi pani.
Mówię, aby nie wkładali go do kojca, nawet jak posiedzi w kącie, to przecież popłacze i w końcu do dzieci pójdzie.
"My nie wkładamy dzieci do kojców!" Mówię, że wczoraj mi opiekunka powiedziała co innego, "Pierwsze słyszę". Pogadane!
Na szczęście dzisiaj nie było tak tragicznie. Pod drzwiami słyszałam muzykę z sali obok, chyba zaczynają się już jakieś zabawy grupowe. Pukam, za chwilę wychodzi moje siedem nieszczęść, daje mi dumnie swój podwieczorek.
Płakał głośno po przyjściu, nie zjadł śniadania. Potem zaczął się coś z dziećmi bawić i nawet zjadł dwa dania obiadu.
Parę słów, a ja już dumna jak paw. ;)
Tymuś zaprowadził mnie do szatni, ubraliśmy się, a potem za rękę zaciągnął pod drzwi Emisia. On to jak zwykle, nie ma co pisać. :P
Pisałam ja, Zła Matka w Depresji. :P
Zaczęłoby się mniej więcej tak: Jestem złą matką, nieczułą, nie mam serca, jak ja mogę, moje biedne samotne dziecię. Potem napisałabym jak to ja bardzo cierpię, jak to powstrzymywałam łzy, które cisnęły się cały dzień do oczu.
Tak było wczoraj. Dlaczego? Ano dlatego, iż mimo, że mój syn starszy chętnie do żłobka poszedł, nie mógł tam wejść ze swoim króliczkiem i wpadł w płacz.
Potem po przyjściu dowiedziałam się, że chciał wejść do kojca, a jak wszedł do każda próba wyjęcia go kończyła się rykiem. Tak więc dziecię tam siedziało, nic nie jadło, z nikim się nie bawiło. Taki samotny, taki mój, taki biedny. A z mamusią to samotny by nie był, o nie! No i głodny, bo po wyjściu wręcz krzyczał o jedzenie.
(Ps. o Emilku nie piszę, bo wiadomo - zero płaczu, marudzenia, problemów z jedzeniem, cudo dziecię!)
Dzisiaj wstałam w bojowym nastroju. Jadę z nimi! Nie ma tak łatwo! Kojec?! Jaki kojec! Wiadomo, że tam mu jest dobrze, bezpiecznie, czuje się pewnie, ale ludu mój, jak ma się przyzwyczaić do dzieci, zabawy, posiłków siedząc w kojcu!
6:50 Tymek wstaje sam(!!!!)
Przynosi ubranie, buty, każe brać Emila i jazda, wychodzimy!
Na parkingu próbuje się mnie dyskretnie pozbyć pchając się na ręce taty i robiąc mi "papa". Nie ma tak łatwo, synu.
Dumnie wkracza do żłobka, po schodach na górę.
I co? Znów jajeczko! W szatni nie chce się przebrać, próbuję zwiać. Daje mu pampersiki i mówię, żeby zaniósł cioci. Tuli je mocno do siebie i zwiać dalej próbuje.
Kucam, mówię: przyjdę po Ciebie po obiadku, baw się z dziećmi, masz tam tyle zabawek.
"Nie, nie!"
Wychodzi pani.
Mówię, aby nie wkładali go do kojca, nawet jak posiedzi w kącie, to przecież popłacze i w końcu do dzieci pójdzie.
"My nie wkładamy dzieci do kojców!" Mówię, że wczoraj mi opiekunka powiedziała co innego, "Pierwsze słyszę". Pogadane!
Na szczęście dzisiaj nie było tak tragicznie. Pod drzwiami słyszałam muzykę z sali obok, chyba zaczynają się już jakieś zabawy grupowe. Pukam, za chwilę wychodzi moje siedem nieszczęść, daje mi dumnie swój podwieczorek.
Płakał głośno po przyjściu, nie zjadł śniadania. Potem zaczął się coś z dziećmi bawić i nawet zjadł dwa dania obiadu.
Parę słów, a ja już dumna jak paw. ;)
Tymuś zaprowadził mnie do szatni, ubraliśmy się, a potem za rękę zaciągnął pod drzwi Emisia. On to jak zwykle, nie ma co pisać. :P
Pisałam ja, Zła Matka w Depresji. :P
Ale Tymek się zmienia na twarzy. :)
OdpowiedzUsuńWidzisz są jakieś postępy! Będzie coraz lepiej, z każdym dniem. Trzymam za to kciuki mocno ;)
OdpowiedzUsuńBędzie coraz lepiej! Nic się nie martw :*
OdpowiedzUsuńOj Ty twardzielko na pokaz :P
OdpowiedzUsuńGdzie na pokaz? :> Przecież napisałam jakby wyglądała notka z dnia poprzedniego :)
UsuńŚliczni są Twoi chłopcy:) Życzę cierpliwości z przedszkolem i żłobkiem:) Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTy się tak zła matko nie przejmuj ! :) Ja dziś dostałam reprymendę od Pani dentystki. Że zęby niedokładnie myte, że dziecię ma skłonność do próchnicy i żadnych słodyczy ma nie jeść... Ja to dopiero jestem MATKA!
OdpowiedzUsuńChłopcy są cudowni a Tymuś się na pewno oswoi niebawem.
Pozdrawiam Ciocia Ela
Za dużo tych wyrodnych matek dookoła :D
Usuńnie osodzaj sie tak bardzo krytycznie.
OdpowiedzUsuńbędzie coraz lepiej.
To swietnie, pierwsze postepy! Jeszcze pare dni i Tymus przywyknie zupelnie! :)
OdpowiedzUsuńAle mialabym oko na ten kojec i opieke pan. Bo to dziwne, ze jedna mowi to, a druga co innego. Moze jestem troche wyczulona, ale czytam bloga dziewczyny, ktora w zeszlym roku poslala corke do zlobka i panie klamaly jej w zywe oczy na temat tego co sie tam dzialo. Prawdy dowiedziala sie przypadkiem od mniej doswiadczonej opiekunki, ktora sie "wygadala".
Jest tam właśnie taka jedna kobitka, która bardzo idealizuje żłobek, na szczęście pozostałe już mówią faktycznie co się dzieje i to od nich mogę się wszystkiego dowiedzieć.
UsuńTamtej nie słucham już
Chyba nie taka zła i nie w mocnej depresji bo bardzo spokojnie to MATKO opisałaś;) Daję Tymkowi tydzień i myślę, że w przyszły piątek będzie już super;)
OdpowiedzUsuńDzień wcześniej wyglądałam jak wrak człowieka, mam nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej :)
UsuńNie rozumiem po co oddajesz tak male dzieci mam bardziej na mysli mlodszego , do zlobka skoro siedziesz w domu?? A pozniej publicznie marudzisz ze ci zle paradoks!!!
OdpowiedzUsuńKarola
Żebym się za długo w tym domu nie nasiedziała, skoro idę za tydzień do pracy :D
UsuńPewnie, ze marudzę, a Ty to czytasz, czyli Cię to interesuje :)
Cudne dzieciaczki, na pewno to dla Tymka na początku jest trudne, ale z czasem bedzie wszystko ok :)
OdpowiedzUsuńPs: nie woleliscie wziac niani, co to za praca jezeli mozna wiedziec :)
pozdrawiam marta :D
Wolę żeby rozwijał się w grupie, tak to zostałabym z nim w domu :)
UsuńA co do pracy to PW tylko :)
o jeż mialam "jestem wyrodna matka", na co malżon stwierdzał "no i co".
OdpowiedzUsuńTeż woleliśmy aby Młody szedł do żłobka niż niańka.
Teraz przeszło, bo Młody całkiem dobrze się zaaklimatyzował, zobaczymy jak będzie dalej.