Weekendowy skrót
Cóż to był za weekend! Czyli o tym gdzie byliśmy, gdy nas nie było.
Emisiowa biegunka od sobotniej nocy, ale nic kompletnie poza tym. Apetyt dopisywał, humorek jak najbardziej.
Myśle sobie "twardy Tymek, wszystko go zawsze omija, ten to ma odporność!".
I co? I wymioty! W sobotę po 22 pierwszy raz, na śpiocha. Posiedział z nami z pół godzinki, pił marchwiankę, którą wcześniej zrobiła babcia Z. dla Emisia i znowu poszedł spać.
Matka się kąpie, słyszy kaszel i biegnącego tatę. No to wypadłam tak z pół ogoloną nogą i co widzę? Wymiotującego Tymka.
Moi rodzice ratowali nas i pojechali do apteki. Leki nawadniające i jazda.
Do łóżeczka biedak boi się wejść.
Więc śpi z nami.
TYMEK ŚPI Z NAMI! Kiedyś nie do pomyślenia, on z rodzicami? Gdzie tam! Nawet jakby matka chciała i prosiła, szans nie było. Spał i wymiotował jeszcze dwa razy, a kolejne dwa próbował, ale nie miał czym. Na szczęście pije, dużo i ładnie.
Niedziela, dzieci jak nowonarodzone, jedynie Emiś jeszcze lakka biegunka, ale to po nocnym mleku.
Godzina 8 rano, do chrzcin Emilka zostały dwie godziny. Wszystko cacy, wszystko pięknie, ale...
Tata biegnie do łazienki i wymiotuje. Po tacie mama.
I tak na chrzcie było całkiem nieźle, ale w połowie, oj kryzys. :)
Tak przeturlaliśmy niedzielę, dzisiaj wcale nie lepiej...
A chłopcy? A chłopcy już dobrze. Parogodzinny kryzys i tyle.
Cieszę się, że ich odporność jest na tyle dobra, że pomaga im szybko się z tym uporać.
Jakiś okropny wirus panuje, profilaktycznie trzymamy chłopców tydzień w domu. Szkoda mi trochę, bo Tymcio już tak ładnie się bawił z dziećmi, w ogóle nie płakał i nawet na drzemkę zostawał...(ale o tym innym razem)
Dookoła wszyscy chorzy, całymi rodzinami. Dwójka dzieci podobne rotawirusowe objawy, inne zapalenia gardeł.
Mam coś szczęście do trafiania na opinię o cudownym działaniu mleka mamy na odporność dzieci. Oj gdyby to się jeszcze faktycznie sprawdzało w życiu!
Idziemy się kurować z Tatkiem dalej, a jutro może sił więcej mieć będę by wspomnieć coś o chrzcinach. :)
Emisiowa biegunka od sobotniej nocy, ale nic kompletnie poza tym. Apetyt dopisywał, humorek jak najbardziej.
Myśle sobie "twardy Tymek, wszystko go zawsze omija, ten to ma odporność!".
I co? I wymioty! W sobotę po 22 pierwszy raz, na śpiocha. Posiedział z nami z pół godzinki, pił marchwiankę, którą wcześniej zrobiła babcia Z. dla Emisia i znowu poszedł spać.
Matka się kąpie, słyszy kaszel i biegnącego tatę. No to wypadłam tak z pół ogoloną nogą i co widzę? Wymiotującego Tymka.
Moi rodzice ratowali nas i pojechali do apteki. Leki nawadniające i jazda.
Do łóżeczka biedak boi się wejść.
Więc śpi z nami.
TYMEK ŚPI Z NAMI! Kiedyś nie do pomyślenia, on z rodzicami? Gdzie tam! Nawet jakby matka chciała i prosiła, szans nie było. Spał i wymiotował jeszcze dwa razy, a kolejne dwa próbował, ale nie miał czym. Na szczęście pije, dużo i ładnie.
Niedziela, dzieci jak nowonarodzone, jedynie Emiś jeszcze lakka biegunka, ale to po nocnym mleku.
Godzina 8 rano, do chrzcin Emilka zostały dwie godziny. Wszystko cacy, wszystko pięknie, ale...
Tata biegnie do łazienki i wymiotuje. Po tacie mama.
I tak na chrzcie było całkiem nieźle, ale w połowie, oj kryzys. :)
Tak przeturlaliśmy niedzielę, dzisiaj wcale nie lepiej...
A chłopcy? A chłopcy już dobrze. Parogodzinny kryzys i tyle.
Cieszę się, że ich odporność jest na tyle dobra, że pomaga im szybko się z tym uporać.
Jakiś okropny wirus panuje, profilaktycznie trzymamy chłopców tydzień w domu. Szkoda mi trochę, bo Tymcio już tak ładnie się bawił z dziećmi, w ogóle nie płakał i nawet na drzemkę zostawał...(ale o tym innym razem)
Dookoła wszyscy chorzy, całymi rodzinami. Dwójka dzieci podobne rotawirusowe objawy, inne zapalenia gardeł.
Mam coś szczęście do trafiania na opinię o cudownym działaniu mleka mamy na odporność dzieci. Oj gdyby to się jeszcze faktycznie sprawdzało w życiu!
Idziemy się kurować z Tatkiem dalej, a jutro może sił więcej mieć będę by wspomnieć coś o chrzcinach. :)
zdrowiejcei!
OdpowiedzUsuńu nas był podobny wirus.
chyba wiosną.
E wymiotowała parę godzin co 10 minut i nagle przeszło jak ręką odjął.
mnie i męża i moją mamę też dopadło wtedy.
O! Ni to może faktycznie nie jest tak źle... Na początku panikowałam, bo rota, to na pewno powtórka z rozrywki po Wigilii... Ale coś szybko tfu tfu się skończyło!
UsuńNo wirus panuje, mnie coś bierze , moja córa ma katar:/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie.
Czyli weekend mieliscie z tych pelnych wrazen i to niekoniecznie wesolych? I to na same chrzciny, wspolczucia!
OdpowiedzUsuńI widze, ze Emis Dzieckiem Bozym nie mial ochoty zostac? ;)
Zdecydowanie nie podobało mu się to, iż decydujemy za niego :D
Usuńło Matko co za masakra!
OdpowiedzUsuńzdrowia dla całej Familii!
Współczuję tych paskudnych wirusów. Pecha miałaś wyjątkowego - przyznaję:( Życzę szybkiego powrotu do zdrowia wszystkich domowników!:)
OdpowiedzUsuńZdrowka!
OdpowiedzUsuńNam z kolei gardła odmówiły posłuszeństwa ....
Oj to i Wam zdrówka!
UsuńOhoho moj komentarz sie nie dodał :P
OdpowiedzUsuńMleko matki wpływa lepiej na odpornośc niż mm i tylko tyle ;)
Zdrowiejcie, Ty już nie chudnij bo znikniesz :)
U nas znowu jakieś zarazki ze złobka przyszły-oczywiście na mnie, Zuzka ma tylko pęcherz słaby :P
No, no, widać tą odporność, widać :D
OdpowiedzUsuń