Wrzesień, ciąg dalszy
Pisałam jakiś czas temu, że wrzesień to miesiąc zmian, we wrześniu dużo się dziać będzie. No i dzieje!
Chłopcy poszli do żłobka, a kiedy było już fajnie, dopadł ich jakiś wirus. Walczyliśmy z nim sami, potem pediatra coś nam tam przepisała, a na końcu wylądowaliśmy na dyżurze pediatrycznym, no bo ile to wszystko może trwać?
Jak wygląda wirus z którym walczymy? Wirus ten zaatakował jelitka moich dzieciorów. Młodszy biegunka, nic nie pomagało, dieta, probiotyki. A pił ładnie, apetyt jak najbardziej miał, radość i chęć do zabawy również. Starszy wymioty. Najpierw z soboty na niedzielę, potem długo długo nic, w środę znowu jeden raz, potem długo nic, w sobotę znowu.
No i to samo, dieta, radosny, szczęśliwy, z apetytem. Gdzie schody? Schody zaczynają się przy słowie DIETA. Owszem, staramy się przestrzegać, ale wtedy kiedy moje nielubiące zup dziecko, ma jej przestrzegać, chce się zapłakać o rosołek, o zalewajkę. I co? Nie dam? Pewno, że dam.
Ale, ale! W końcu mamy dobrze dobrane leki i jest poprawa! Znaczna!
Siedzimy do piątku jednak mimo wszystko w domku.
Wrzesień to też miesiąc w którym miałam wrócić do pracy. Byłam raz, będę jeszcze raz. Osoba za którą wchodzę od października idzie na studia i chce jeszcze teraz sobie dorobić. Tak więc praca na całego rozkręci się w miesiącu październik.
Urodziny mojego Mężusia. Skończył 25 lat. To już poważnie brzmi.
Tak jak też przypuszczałam, w miesiącu wrześniu na świat przyszły dwie cudowne dziewczynki, bliźniaczki jednojajowe Z. i W. Urodziły się 20 września, w dzień urodzin mojego męża.
Przyszły na świat troszkę przed czasem (skończone 34 tygodnie), ale są dzielne, silne i radzą sobie świetnie. Mamusia dzielna też sobie świetnie po cc radzi! A mobilizację ma, trzeba wstać, trzeba się ruszać, żeby móc zobaczyć swoje kruszyny.
Dziewczynki były najbardziej wyczekiwanymi przeze mnie dziećmi w najbliższych miesiącach.
No i nastała jesień. Może nie ta złota, ale i tak się cieszę, bo lubię te porę roku. Rano padało, ale wydaje mi się, że po drzemce chłopców możemy iść na podbój okolicy.
W temacie zmian, czekam na nowy wygląd bloga tuptając z nóżki na nóżkę, tak bardzo nie mogę doczekać się zmian tutaj, w tym dokładnie miejscu!
W tym miesiącu dzieje się u nas dużo, ciekawe jaki będzie październik, biorąc pod uwagę kolejne zmiany w naszym życiu i drugie urodziny Tymcia?
Chłopcy poszli do żłobka, a kiedy było już fajnie, dopadł ich jakiś wirus. Walczyliśmy z nim sami, potem pediatra coś nam tam przepisała, a na końcu wylądowaliśmy na dyżurze pediatrycznym, no bo ile to wszystko może trwać?
Jak wygląda wirus z którym walczymy? Wirus ten zaatakował jelitka moich dzieciorów. Młodszy biegunka, nic nie pomagało, dieta, probiotyki. A pił ładnie, apetyt jak najbardziej miał, radość i chęć do zabawy również. Starszy wymioty. Najpierw z soboty na niedzielę, potem długo długo nic, w środę znowu jeden raz, potem długo nic, w sobotę znowu.
No i to samo, dieta, radosny, szczęśliwy, z apetytem. Gdzie schody? Schody zaczynają się przy słowie DIETA. Owszem, staramy się przestrzegać, ale wtedy kiedy moje nielubiące zup dziecko, ma jej przestrzegać, chce się zapłakać o rosołek, o zalewajkę. I co? Nie dam? Pewno, że dam.
Ale, ale! W końcu mamy dobrze dobrane leki i jest poprawa! Znaczna!
Siedzimy do piątku jednak mimo wszystko w domku.
Wrzesień to też miesiąc w którym miałam wrócić do pracy. Byłam raz, będę jeszcze raz. Osoba za którą wchodzę od października idzie na studia i chce jeszcze teraz sobie dorobić. Tak więc praca na całego rozkręci się w miesiącu październik.
Urodziny mojego Mężusia. Skończył 25 lat. To już poważnie brzmi.
Tak jak też przypuszczałam, w miesiącu wrześniu na świat przyszły dwie cudowne dziewczynki, bliźniaczki jednojajowe Z. i W. Urodziły się 20 września, w dzień urodzin mojego męża.
Przyszły na świat troszkę przed czasem (skończone 34 tygodnie), ale są dzielne, silne i radzą sobie świetnie. Mamusia dzielna też sobie świetnie po cc radzi! A mobilizację ma, trzeba wstać, trzeba się ruszać, żeby móc zobaczyć swoje kruszyny.
Dziewczynki były najbardziej wyczekiwanymi przeze mnie dziećmi w najbliższych miesiącach.
No i nastała jesień. Może nie ta złota, ale i tak się cieszę, bo lubię te porę roku. Rano padało, ale wydaje mi się, że po drzemce chłopców możemy iść na podbój okolicy.
W temacie zmian, czekam na nowy wygląd bloga tuptając z nóżki na nóżkę, tak bardzo nie mogę doczekać się zmian tutaj, w tym dokładnie miejscu!
W tym miesiącu dzieje się u nas dużo, ciekawe jaki będzie październik, biorąc pod uwagę kolejne zmiany w naszym życiu i drugie urodziny Tymcia?
Tymek jest bardzo fotogeniczny, wychodzi na zdj rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńEmiś...no cóż... fotka którą wybrałaś jest niezbyt konkurencyjna. ;P
nie sądziłam, że te wymioty, o których pisałaś przy okazji chrzcin, że to tak poważna sprawa.
OdpowiedzUsuńzdrowia!
I u nas ciągle jakieś biegunki, bóle żołądka...coś wisi w powietrzu :/
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Was :)
No i najlepsze życzenia dla męża z okazji ćwierćwiecza :)
Zmiany zmianami, ale dzieci to Wam się idealnie udały;) Tymek bardzo podobny do taty, Emiś do mamusi;) Zdrówka;)
OdpowiedzUsuńSpóźnione wszystkiego najlepszego dla męża :)
OdpowiedzUsuńa ja się w tym roku z jesieni nie cieszę bo póki co jest cały czas deszczowa i brzydka... :(
fajne fotki:) zdrówka
OdpowiedzUsuń25 lat? Ale Wy jeszcze mlodzi, piekni... ;)
OdpowiedzUsuńTo sie Wam nagromadzilo okazji do swietowania na wrzesien i pazdziernik! U nas koniec pazdziernika i listopad to taki sezon urodzinowo-imieninowy. A teraz zostal przedluzony o poczatek grudnia - urodziny Nika. Nic tylko sie bawic! ;)
Dużo zdrowia
OdpowiedzUsuń