Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
Stwierdzam, że zdecydowanie nie nadaję się do tego, aby uczestniczyć w jakiś dzieciowych grupach czy forach. Nie nadaję się też chyba do życia w tych czasach, bo kiedy patrzę co jest tak wszędzie propagowane, to naprawdę myślę, że tu nie pasuję.
Kiedy byłam w ciąży, razem z mężem dużo rozmawialiśmy o tym jak chcemy wychować nasze dziecko (teraz już się to z lekka zmieniło na dzieci;)). Mieliśmy w głowie jakiś plan, który teraz weryfikujemy zgodnie z tym jakie mają potrzeby nasze dzieciorki.
Im są starsi, tym od nowa musimy podejmować rozmowy w jakim to kierunku wszystko zmierza, czy coś zaniedbaliśmy, a może na coś trzeba zwrócić większą uwagę.
Kiedy coś mnie interesuję, znajduję odpowiedź. Dlatego będąc już w ciąży, dużo czytałam, dużo pytałam. Dzięki temu wiem teraz naprawdę dużo o samych staraniach, o przebiegu ciąży czy o porodzie. Wiem dużo o pielęgnacji (bo nawet jak coś dotyczyło dzieci moich znajomych - też chciałam wiedzieć co i jak).
Jest jednak coś z czym nie potrafię się wstrzelić w panującą modę fantastycznych mam, dla których liczy się tylko dziecko, a wszystko inne jest tak mało ważne, że znika.
Nie popadam w paranoję, nie staram się chronić moich dzieci przed całym złem tego świata. Oni poznają, oni się uczą. Nie chronię ich przed jedzeniem, które i tak będą jedli w przyszłości. Owszem, odrzuca mnie od wszelkiej chemii, dlatego np. dań gotowych nie kupuję. Ale! Wszystkiego się nie da uniknąć. Kupuję szynki, owoce czy warzywa w sklepach. Sama nie robię, nie sadzę, nie hoduję. Kupuję dla siebie pasztet w sklepie (kto ma na to czas w domu?).
Nie zastawiam ich własną piersią przed zbliżającą się chorobą, chociaż naprawdę bym chciała.Wiem, że nabierają w ten sposób odporności. I mimo, że Emiś po jednym dniu w żłobku ma dzisiaj katar i lekką gorączkę, nie poddaję się. Wiem, że to jest dla jego dobra, przetrwamy to.
Zamiast zajmować się wyszukiwaniem jakiś bzdurnych nowinek, gdzie dowiem się, że teraz, według nowych norm, jedzenie, kosmetyki, leki zawierają jakieś bzdurne składniki, które na pewno bardzo nam zaszkodzą. Dlatego full natural. A guzik, żaden full natural tylko popadanie w paranoję. Dokładnie tak. :P
Dlatego właśnie odcinam się od tych wszystkich zwariowanych ludzi, dlatego nie oglądam wiadomości, dlatego nie czytam bzdurnych gazet i nie czytam radia.
I wiecie co? Jestem szczęśliwa.
I lubię być tu, na blogu, bo osoby, które czytam, mają naprawdę fajne podejście do życia. :)
Z zaznaczeniem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. :)
Kiedy byłam w ciąży, razem z mężem dużo rozmawialiśmy o tym jak chcemy wychować nasze dziecko (teraz już się to z lekka zmieniło na dzieci;)). Mieliśmy w głowie jakiś plan, który teraz weryfikujemy zgodnie z tym jakie mają potrzeby nasze dzieciorki.
Im są starsi, tym od nowa musimy podejmować rozmowy w jakim to kierunku wszystko zmierza, czy coś zaniedbaliśmy, a może na coś trzeba zwrócić większą uwagę.
Kiedy coś mnie interesuję, znajduję odpowiedź. Dlatego będąc już w ciąży, dużo czytałam, dużo pytałam. Dzięki temu wiem teraz naprawdę dużo o samych staraniach, o przebiegu ciąży czy o porodzie. Wiem dużo o pielęgnacji (bo nawet jak coś dotyczyło dzieci moich znajomych - też chciałam wiedzieć co i jak).
Jest jednak coś z czym nie potrafię się wstrzelić w panującą modę fantastycznych mam, dla których liczy się tylko dziecko, a wszystko inne jest tak mało ważne, że znika.
Nie popadam w paranoję, nie staram się chronić moich dzieci przed całym złem tego świata. Oni poznają, oni się uczą. Nie chronię ich przed jedzeniem, które i tak będą jedli w przyszłości. Owszem, odrzuca mnie od wszelkiej chemii, dlatego np. dań gotowych nie kupuję. Ale! Wszystkiego się nie da uniknąć. Kupuję szynki, owoce czy warzywa w sklepach. Sama nie robię, nie sadzę, nie hoduję. Kupuję dla siebie pasztet w sklepie (kto ma na to czas w domu?).
Nie zastawiam ich własną piersią przed zbliżającą się chorobą, chociaż naprawdę bym chciała.Wiem, że nabierają w ten sposób odporności. I mimo, że Emiś po jednym dniu w żłobku ma dzisiaj katar i lekką gorączkę, nie poddaję się. Wiem, że to jest dla jego dobra, przetrwamy to.
Zamiast zajmować się wyszukiwaniem jakiś bzdurnych nowinek, gdzie dowiem się, że teraz, według nowych norm, jedzenie, kosmetyki, leki zawierają jakieś bzdurne składniki, które na pewno bardzo nam zaszkodzą. Dlatego full natural. A guzik, żaden full natural tylko popadanie w paranoję. Dokładnie tak. :P
Dlatego właśnie odcinam się od tych wszystkich zwariowanych ludzi, dlatego nie oglądam wiadomości, dlatego nie czytam bzdurnych gazet i nie czytam radia.
I wiecie co? Jestem szczęśliwa.
I lubię być tu, na blogu, bo osoby, które czytam, mają naprawdę fajne podejście do życia. :)
Z zaznaczeniem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. :)
wszystko z umiarem:)
OdpowiedzUsuńdokładnie, bez przesady i popadania w paranoję :)
UsuńTak tak, umiar jest ważny :) Ja ostatnio we wszystkich dyskusjach odpadam. Nie chce mi się. Nie ciągnę tamtu, nie tłumaczę. Wolę się skupić na własnej rodzinie.
OdpowiedzUsuńJa tez radia nie czytam :) (żart :D)
OdpowiedzUsuńTak na poważnie świetnie to ujęłaś. Mam bardzo zbliżone zdanie. Nie dajmy się zwariować.
pozdrawiam.
Ha ha, faktycznie nie czytam radia! bo ja mam takie fajne umiejętności :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane.
OdpowiedzUsuńJak czytałam to miałam wrażenie, że czytam o sobie.
Co prawda ja z mężem nigdy nie rozmawiałam o wychowaniu dzieci...po prostu idziemy na żywioł, ale staramy się w tym wszystkim zachować zdrowy rozsądek :)
PS: ejj ja nie potrafię czytać radia, naucz mnie :)
Zapraszam na korepetrycję :D
UsuńHahahahahaha, ten post mi zalatuje aluzją :P ;)
OdpowiedzUsuńDziwne, że jeszcze ze mną utrzymujesz kontakt :*
Dobra, ogarne się :P
No wiesz, do Ciebie to mi się akurat nie chce wyjeżdżać z aluzjami, po prostu nie ma to sensu :D
OdpowiedzUsuńA tu masz rację. :P
UsuńZgadzam sie w pelni! Pozwalam moim dzieciom na wiele swobody, co z tego, ze czasem sie stukna i nabija guza? "Jak sie nie przewroci, to sie nie nauczy!". ;)
OdpowiedzUsuńUnikam chemii, ale bez przesady. Mlodszemu jeszcze mieszam jogurt naturalny z owocami, ale dla Bi kupuje normalne jogurty, bo naturalnych, nawet zmieszanych z dzemem lub owocami, nie lubi. Ja akurat mam ogrod i sadze wlasne warzywa, ale glownie dlatego, ze zwyczajnie to lubie, a ze dzieci przy okazji beda mialy wlasne warzywka, to juz bonus. A swoje warzywa i owoce pryskam (jak najmniej, ale pryskam), inaczej nie mialabym zadnych plonow.
Masz racje - wszystko jest dopuszczalne, byle nie wpadac w paranoje! :)
Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Święta racja.
OdpowiedzUsuńJa często podejmując pewne decyzje w związku z dziećmi, spotykam się z uwagami- ja bym tego nie zrobiła, ja bym skonsultowała się z innym lekarzem, ja bym spała z dzieckiem skoro tyle się w nocy budzi, ja bym to ja bym tamto. Odechciewa się rozmawiać z ludźmi o dzieciach ale niestety od tych rozmów odciąć się nie da.
Hej Gizmowa! Do Liebstera Cię nominowałam :P hehehehe ^^
OdpowiedzUsuń