Dzień pełen wrażeń + wizyta u laryngologa

Wczorajszy dzień był bardzo zabiegany, ale też pełen wrażeń, dla Tymka.
Musieliśmy wszystko dograć w czasie tak, aby zdążyć na czas ze wszystkim. A trochę tego było.

Ranek był w miarę spokojny. Zawieźliśmy Emilka do babci, nie wiedzieliśmy czy zdążymy go odebrać ze żłobka. Potem złożyliśmy wniosek w przedszkolu i pojechaliśmy z Tymusiem do baru mlecznego na naleśniki.
Usiadł na krześle przy stole i bardzo grzecznie czekał na śniadanie. Warto zauważyć, że po tym jak odblokował swoje gadanie, gada ciągle. Ciągle. Ciągle!!!



Pani, która nas obsługiwała chwilkę sobie z Tymkiem porozmawiała. Kiedy dostaliśmy naleśniki, szybko je pochłonęliśmy i musieliśmy ruszyć do dalszego punktu programu. Najpierw jednak trzeba było dojść do auta i się w nim wygodnie usadowić.
Piszę o tym dlatego, że zapinając Tymka w foteliku, Tata zapytał go jak ma na imię. :)
Tata: Tymek, jak masz na imię?
Tymek: Ala :)
Twardo trzymał się tej Ali, kiedy my nie mogliśmy uspokoić napadu śmiechu, a ja to się prawie turlałam po ulicy. :)
Ala to dziewczynka z jednej z ulubionych książek Tymka, ostatnio dość często wymawialiśmy jej imię i proszę, nasz syn chyba zdecydował, że to mu bardziej odpowiada. :)
Na szczęście w drodze do laryngologa zasnął i mogliśmy odpocząć od jego nawijania. :)
Przed gabinetem lekarza siedział ładnie na krześle na swoją kolej (lekko zaspany jeszcze).



Jednak trochę się to przeciągnęło i Tymek zaczął się nudzić. Przypomnieliśmy sobie co to znaczy żywe dziecko, no i też stwierdziliśmy, że fajnie, że chodzi do żłobka i tam może spożytkować nadmiar swojej energii.
W każdym bądź razie, Tymek zaczął szaleć i popisywać się przed resztą pacjentów.
Upadał na tyłek i ze zbolałą miną informował mnie jak to się przewrócił i go oszusta bolało. Biegał na czworaka i szczekał...
Kiedy lekarz nas zawołał odetchnęłam z ulgą, mimo, iż Tymek podczas zbierania wywiadu dalej szalał.
Kiedy przyszła pora badania, Tymek usiadł na moich kolanach i... pozwolił lekarzowi na wszystko! Na zaglądanie do buzi (gdzie szpatułka chyba była w każdym jej zakamarku), uszu i nosa. Lekarz śmiał się, że ma to coś, skoro Tymek z takimi pokładami energii potrafił siedzieć grzecznie i jeszcze dał się zbadać.
Diagnoza: przegroda prosta, za to ma przerośnięty trzeci migdał, który ze wskazań m.in. logopedycznych jest do usunięcia. Termin: 21 listopad. W znieczuleniu ogólnym. Brrrrr.

Potem to już było mnóstwo atrakcji. Tata musiał wrócić na spotkanie do pracy, a nas wysadził w Katowicach niedaleko przystanku tramwajowego. Tymek był tak podekscytowany przejażdżką tramwajem, że trzymał mnie ładnie za rękę. W pewnym momencie stwierdził, że za długo to trwa i kazał się nieść na rękach, żeby było szybciej. :)
Samo wyczekiwanie na tramwaj było niesamowite. Te przejęte oczka wypatrujące czy nadjeżdża jego miłość. Ta otwarta z przejęcia buzia!
A potem w tramwaju wcale nie lepiej! Dodatkowo Tymek mając do wyboru nowy a stary tramwaj, wybrał przejażdżkę starym, z wysuwanymi schodkami.





W Silesii zaopatrzyliśmy się w wózek- samochód i pojechaliśmy do Jupi Parku, gdzie czekając na tatę miło spędzaliśmy czas na zabawie. Mogłam poobserwować jak dobrze na Tymka wpływa żłobek, jak łatwo łapie kontakt z innymi dziećmi, jak ładnie się z nimi bawi i dzieli zabawkami.
Skakał na trampolinie, wspinał się, gotował mi obiad w domku, mył naczynia i piekł w piekarniku. :)Dobrze, że tata wrócił, bo ja już miałam dość, a Tymek wyglądał jakby mógł się tam bawić do rana...












Z Silesii pojechaliśmy do dziadków, bo tata znowu musiał wrócić na spotkanie do pracy. Tymek zjadł spaghetti, wybierając tylko długie nitki makaronu (w zadumie podnosił makaron i mówił: "To nie... to nie... to tak!), a potem wujek zawiózł nas do logopedy.
Tymek od razu wskoczył na krzesło przy stoliku i czekał na zabawę. Trochę się na początku wstydził, ale potem już bardzo fajnie pracował z Ciocią. :)
Dostał od niej kinderka, ale wziął dwa ;), bo wiadomo, dla Ama.
W aucie zjadł jedno i...
Tymek: Oooo, nie ma... :(
Chwila namysłu i z przekonaniem:
Tymek: Ami nie chce! :)
I zjadł. :)

A potem to jeszcze chwila ćwiczeń wymowy poprzez zabawę i spanie...
Jak zabity.
Nie dziwię mu się. :)

A ja w tym całym zabieganym dniu zdążyłam nawet na wieczorny trening. :)

Komentarze

  1. Dzień pełen wrażeń. Michalisko też uwielbia tramwaje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie dni to frajda dla dziecka:) widać, że Tymuś-Ala zadowolony:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze, ale dzień:) Rzeczywiście pełno wrażeń;) Ale Tymuś sobie świetnie poradził:) A zdjęcia z tramwaju cudne- widać jaki zafascynowany!;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiscie dzien pelen wrazen! Nie wiem dla kogo wiecej - Tymka czy mamy! ;) I jestem w szoku, ze jeszcze mialas sily na trening! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień wypełniony atrakcjami po brzegi. :) Pewnie dobrze mu sie spalo.

    OdpowiedzUsuń
  6. wow, wysiadłabym po takim dniu.
    a na takie naleśniku z baru mlecznego narobiłaś mi ochoty :)
    nie strasz tym migdałkiem ;/
    swoją drogą to termin niezwykle bliski...

    OdpowiedzUsuń
  7. Działo się, działo :). Tyle wrażeń w jeden dzień :).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz