Po czterech miesiącach

Emiś od poniedziałku znowu w żłobku. Po czterech miesiącach nieobecności. Oczyma wyobraźni już widziałam co on robi z tymi biednymi ciociami tam i było mi ich niesamowicie szkoda.
Przez te parę miesięcy Emiś się zmienił.
Urósł.
Zaczął chodzić.
Bujnęła mu fryzura (dość mocno, w końcu był prawie łysy).
Najbardziej jednak zmienił się jego charakter.
I tego właśnie się bałam.
W poniedziałek szliśmy z lekkim przerażeniem.
Po pierwsze,  problem, bo Tymek nie lubi zmian. Długo musieliśmy mu wpajać, że Amuś nie jedzie do babci, a razem z nami, do żłobka.
Potem było lżej, bo bardzo chętnie poszedł z nami do szatni brata, potem równie chętnie go żegnał pod drzwiami sali.
Największe zdziwienie tego dnia: Emil nie płakał! Wręcz wyciągał rączki do sali! :)

Miałam wolne, więc poszłam spacerkiem pomóc Tatusiowi ich odebrać.
Oj, nie lada wyzwanie...upilnować, żeby oboje byli w zasięgu wzroku. A odbierać po kolei ciężko, bo panie z grup też chcą iść do domu. No, z tego co się dowiedzieliśmy, Emil ładnie dał im popalić. Przekupywały go chrupkami, a on kazał się ciągle nosić na rękach.
Na drugi dzień drzwi do sali otworzyła ukochana Ciocia Emisia. Ta to go rozpieszcza na potęgę!
Na szczęście we wtorek było już super, był bardzo grzeczny, a panie nachwaliły się jak ładnie mówi ido tego ciągle je całuje. :)
Fajnie zobaczyć po otwarciu drzwi takie typowe bobaski biegające po sali i mojego chłopczyka. Szczupły, z chłopięcą twarzyczką i pięknymi włoskami. :) Dumna mama, a jak. ;)

No i do teraz jest już dobrze, Emil się przyzwyczaił, tylko dzisiaj pojawił się katar i chrypka, więc próbujemy walczyć przez weekend, żeby nie okazało się, że kolejny tydzień spędzi w domu. :P



Żeby nie tylko o Emiśku, dzisiaj rozkłada się cyrk, przejeżdżając widzieliśmy chodzące tak blisko, prawie na wyciągnięcie ręki, lamy i kucyki.
Cóż, chyba musimy zacząć uczyć Tymka różnych dziwnych zwierzątek, bo za każdym razem wmawia mi, że wszystko co puchate i czworonożne to pies.

Ja: Tymuś, zobacz, to jest lama. Lama pluje, wiesz?
Tymuś: Mamo, nie! To hał hał!
Ja: Nie, lama.
Tymuś: Mamo, nie, hał!

Odprowadzając Emisia do grupy, szła za nami śliczna dziewczynka. Tymkowi chyba przypasowała, bo ją zaczepiał, dotykał i pokazując na drzwi mówił: Ty tu!
Kiedy dziewczynka poszła, szliśmy z jej mamą i Tymkiem korytarzem.

Ja: Tymuś, ładna dziewczynka? Wpadła Ci w oko? :)
Tymuś: (z oburzeniem) NIEEE!

Ostatni weekend, chłopcy poszli na drzemkę (o dziwo, Tymek też).
Nagle z pokoju słychać głośne trzaskanie. Tata wchodzi co widzi?
Odkleiła się naklejka z okna. Tymek ją ratował:









Komentarze

  1. Ciesz się, że masz plastikowe okna bo by był nieszczęście. Dzieciaki jednak mają pomysły. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba ciężko byłoby mu wybić tym młotkiem szybę, ale w sumie kto wie, kto wie :P

      Usuń
    2. żeby nawy walenia w szybę mu nie został, kiedyś może czymś pozrądnym stuknąć.
      i jak katar? zmalał?

      Usuń
    3. ciężko nazwać nawykiem jednorazowe wydarzenie :P

      Nie zmalał niestety, rano było strasznie, w ciągu dnia mu kapało z noska :( zobaczymy jak jutro, po inhalacjach

      Usuń
  2. Haha! Ale się uśmiałam z tego młoteczka!;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Scoto- i plastikowy młotek pod ręką;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Timi Majster Klepka. :)
    Mam nadzieje, ze Emis podkuruje sie przez weekend i zacznie teraz juz chodzic do zlobka regularnie skoro tak sobie dobrze radzi i rzadzi ciociami. ;)
    A wloski rzeczywiscie ma wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no, akcja z młotkiem wygrała :) uśmiałam się bardzo! Dzieci to jednak mają niezłe pomysły.
    Patrze na zdjęcia tych Waszych chłopców to normalnie Emil jest coraz bardziej podobny do Ciebie, a Tymek do taty. Pięknie się podzieliliście genami :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha, to ratowanie naklejki mnie rozbawiło!
    boski !

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem tu pierwszy raz ale bardzo mi sie podoba kochane maluszki walka z mlotkiem haha bomba

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz