16 miesięcy Emisia :)
Od pięciu (!) dni zabieram się za napisanie paru słów o 16 miesiącu Emisia.
Chciałam dokładnie zobrazować jaki jest, pokazać jak się zmienia, ale... :)
Nie wiem jak zacząć i co napisać o tej małej cholerze.
Tak, tak, to słowo idealnie pasuje do naszego małego złośnika.
Teraz Emiś wszedł w okres wiecznego niezadowolenia, buntów i krzyków. Oczywiście nie zawsze, ale jednak ciągle obejmuje to większość dnia. :)
Kiedy na spacerze ktoś nas spotyka, jest pod ogólnym wrażeniem tego, jak Emiś się do wszystkich uśmiecha, zaczepia ich, jaki jest po prostu słodki. Cały ten jego urok trwa do momentu, aż nie wyjmie się go z wózka i wtedy: nie, on chce na ręce, jednak na ziemię, nie jednak na ręce, zejdę na ziemię, nie, ja tak naprawdę nie chciałem na ziemię!
Wystawia rączki, chce na kolana, no to oczywiście, chodź synku/wnuczku. Jest radość, a zaraz: nie ja nie chcę, chcę na ziemię, jednak na kolana, jednak na ziemię, ja się napiję, jednak wypluję, teraz zjem, albo nie zjem, lepiej wypluję, teraz zrzucę coś na ziemię, ups potrzaskała się szklanka, ale ja jednak chcę na kolana...
Wszystko oczywiście z krzykiem w tle.
Idzie tata z pampersem, będzie przewijanie. Emil ucieka, wpada do sypialni, ślepy zaułek, rzuca się na kolana, potem teatralnie na brzuch i leży. Leży i wyje... No bo jak to?! Przewijanie?! (Na miejsce "przewijanie" można wstawić każde inne słowo;)).
Dodajmy do tego jeszcze bicie i gryzienie brata, zrzucanie go z rowerka, krzesła itp. Zabieranie mu zabawek oczywiście też.
Poza tą dość męczącą cechą charakteru jest uroczym chłopcem. Uwielbia przeglądać książeczki, robi to bardzo delikatnie, przerzuca kartka po kartce. Uwielbia tańczyć, dawać buziaki i się przytulać.
Rozumie bardzo dużo, przynosi jak się go o coś poprosi.
Wie po co jest nocnik, póki co ta wiedza jet wystarczająca. Nie lubi się z nami rozstawać, jest przylepą taty, ale i ostatnio mnie się dostaje trochę czułości. Nie potrafi wejść na narożnik (chyba, że po pufie), na nasze łóżko nie wejdzie, na kszesło czy meble też nie.
Jeździ na rowerku, jeździku czy hulajnodze, ale powoli, nie szaleje, jest raczej ostrożny, chociaż pechowo ciągle się wywraca.
Szykują się do wyjścia ostatnie zęby, piątki.
Ma jakiegoś pecha do chorowania, jak nie przeziębiony/chory, to leje mu się z nosa. Myślałam, że dieta, odgrzybienie organizmu coś pomoże, ale nie. Jak chorował tak choruje. Jak uda się sprawić, aby dwa tygodnie nie chorował, odwiedzimy laryngologa (ostatnią wizytę musiałam odwołać).
Raz już nas nastraszył, z zapalenia jakmy ustnej przeszedł od razu na przeziębienie, tak nam się wydawało. Kaszel jednak był niepokojący, lekarz wysłał nas ze skierowaniem do szpitala - podejrzenie zapalenia płuc. Na szczęście po RTG i badaniach krwi i crp, wyszło "tylko" zapalenie oskrzeli. Tak się bujaliśmy do teraz. Już jest zdrowy, teraz tylko leje się z nosa...
Powtarza po nas odgłosy zwierząt, po Tymku niektóre słowa, wie gdzie ma oczko czy nosek.
Jak kładziemy się spać, mówimy "ciii", Emil powtarza po nas, bo już wie, że czas do łóżka.
W ciągu dnia ma ciągle jedną drzemkę.
Godzinę wieczornego spania przeciągnęliśmy do 20, aktualnie przydaje się ten czas na inhalacje.
Je łyżką, ale różnie z tym trafianiem do buzi. średnio lubi się z niekapkiem, jak to na młodszego brata przystało, bierze przykład z brata i chce pić tylko z normalnego kubka.
Kocham go ponad życie, uwielbiam jak daje nam przed spaniem sam z siebie buziaczki, jak robi nam "papa".
Uwielbiam jak idziemy wieczorem do ich pokoju, układamy ich na poduszkach, wyciągamy książeczki, zabawki (co one tam robią?!), przykrywamy, całujemy i wychodzimy...
Uwielbiam ten stukot małych stópek rano, niekiedy o patologicznej godzinie...
Chciałam dokładnie zobrazować jaki jest, pokazać jak się zmienia, ale... :)
Nie wiem jak zacząć i co napisać o tej małej cholerze.
Tak, tak, to słowo idealnie pasuje do naszego małego złośnika.
Teraz Emiś wszedł w okres wiecznego niezadowolenia, buntów i krzyków. Oczywiście nie zawsze, ale jednak ciągle obejmuje to większość dnia. :)
Kiedy na spacerze ktoś nas spotyka, jest pod ogólnym wrażeniem tego, jak Emiś się do wszystkich uśmiecha, zaczepia ich, jaki jest po prostu słodki. Cały ten jego urok trwa do momentu, aż nie wyjmie się go z wózka i wtedy: nie, on chce na ręce, jednak na ziemię, nie jednak na ręce, zejdę na ziemię, nie, ja tak naprawdę nie chciałem na ziemię!
Wystawia rączki, chce na kolana, no to oczywiście, chodź synku/wnuczku. Jest radość, a zaraz: nie ja nie chcę, chcę na ziemię, jednak na kolana, jednak na ziemię, ja się napiję, jednak wypluję, teraz zjem, albo nie zjem, lepiej wypluję, teraz zrzucę coś na ziemię, ups potrzaskała się szklanka, ale ja jednak chcę na kolana...
Wszystko oczywiście z krzykiem w tle.
Idzie tata z pampersem, będzie przewijanie. Emil ucieka, wpada do sypialni, ślepy zaułek, rzuca się na kolana, potem teatralnie na brzuch i leży. Leży i wyje... No bo jak to?! Przewijanie?! (Na miejsce "przewijanie" można wstawić każde inne słowo;)).
Dodajmy do tego jeszcze bicie i gryzienie brata, zrzucanie go z rowerka, krzesła itp. Zabieranie mu zabawek oczywiście też.
Poza tą dość męczącą cechą charakteru jest uroczym chłopcem. Uwielbia przeglądać książeczki, robi to bardzo delikatnie, przerzuca kartka po kartce. Uwielbia tańczyć, dawać buziaki i się przytulać.
Rozumie bardzo dużo, przynosi jak się go o coś poprosi.
Wie po co jest nocnik, póki co ta wiedza jet wystarczająca. Nie lubi się z nami rozstawać, jest przylepą taty, ale i ostatnio mnie się dostaje trochę czułości. Nie potrafi wejść na narożnik (chyba, że po pufie), na nasze łóżko nie wejdzie, na kszesło czy meble też nie.
Jeździ na rowerku, jeździku czy hulajnodze, ale powoli, nie szaleje, jest raczej ostrożny, chociaż pechowo ciągle się wywraca.
Szykują się do wyjścia ostatnie zęby, piątki.
Ma jakiegoś pecha do chorowania, jak nie przeziębiony/chory, to leje mu się z nosa. Myślałam, że dieta, odgrzybienie organizmu coś pomoże, ale nie. Jak chorował tak choruje. Jak uda się sprawić, aby dwa tygodnie nie chorował, odwiedzimy laryngologa (ostatnią wizytę musiałam odwołać).
Raz już nas nastraszył, z zapalenia jakmy ustnej przeszedł od razu na przeziębienie, tak nam się wydawało. Kaszel jednak był niepokojący, lekarz wysłał nas ze skierowaniem do szpitala - podejrzenie zapalenia płuc. Na szczęście po RTG i badaniach krwi i crp, wyszło "tylko" zapalenie oskrzeli. Tak się bujaliśmy do teraz. Już jest zdrowy, teraz tylko leje się z nosa...
Powtarza po nas odgłosy zwierząt, po Tymku niektóre słowa, wie gdzie ma oczko czy nosek.
Jak kładziemy się spać, mówimy "ciii", Emil powtarza po nas, bo już wie, że czas do łóżka.
W ciągu dnia ma ciągle jedną drzemkę.
Godzinę wieczornego spania przeciągnęliśmy do 20, aktualnie przydaje się ten czas na inhalacje.
Je łyżką, ale różnie z tym trafianiem do buzi. średnio lubi się z niekapkiem, jak to na młodszego brata przystało, bierze przykład z brata i chce pić tylko z normalnego kubka.
Kocham go ponad życie, uwielbiam jak daje nam przed spaniem sam z siebie buziaczki, jak robi nam "papa".
Uwielbiam jak idziemy wieczorem do ich pokoju, układamy ich na poduszkach, wyciągamy książeczki, zabawki (co one tam robią?!), przykrywamy, całujemy i wychodzimy...
Uwielbiam ten stukot małych stópek rano, niekiedy o patologicznej godzinie...
Pamiętam to niezdecydowanie u Matiego...jezu ja teraz sama się zastanawiam skąd brałam cierpliwość??? Najgorsze było na dworze...ja chcę na ziemię, jednak do wózka, nie, jednak na ziemię, a teraz na ręce chce, chcę picie, picie jest niedobre wolę biszkopta...i mogłabym tak wypisywać bez końca :) ale wiesz co? teraz wspominam to z uśmiechem :) modlę się jednak, aby Michał był bardziej zdecydowany :P
OdpowiedzUsuńZapomniałaś dopisać jeszcze, że Emiś dalej jest podobny do Ciebie :)
Tymek taki nie był,więc trzymam kciuki, żeby i u Ciebie to się objawiało u jednego z chłopców tylko :D
UsuńNie wspomniałam, bo już sama widzę jak Emil zaczyna się robić jeszcze większym klonem taty niż Tymek :(
Już 16 ???? O matko, jak ten czas leci !
OdpowiedzUsuńNajlepszego :*
To tak jak i u Was te dwa latka zleciały raz dwa :) :*
UsuńHehe ;). Ten początek to jakby o Szymku :P. Małe cholery ;). Ale Szymek jak ucieka od założenia pieluchy to nie ma najmniejszego problemu, żeby wejść na rogówkę ;). Taki cwaniak :p.
OdpowiedzUsuńOby tylko był zdrowszy!!! :)
Nie jestem przyzwyczajona do takiego nerwusa :( Muszę go naprostować haha :D
Usuńbo Emilek musi walczyć o swoje :)
OdpowiedzUsuńprzejdzie mu na pewno gryzienie.
moja Emila czasami się jeszcze zapomni i dziabnie nas.
Teraz się gryzą z Tymkiem między sobą, jak dobrze, że nam darował... PÓKI CO! Ale,że nerwus to wszystkiego się trzeba spodziewać :D
UsuńGood post. I will be dealing with a few of
OdpowiedzUsuńthese issues as well..
Have a look at my blog post arbonne weight loss;
bloggd.org,