VII Półmaraton Dąbrowski
Dzisiaj będzie sportowo. I nie rodzinnie, a Tatusiowo, tylko.
Jakieś dziewięć miesięcy temu, Ojciec Dzieciom podpuszczony lekko przez brata, postawił sobie za cel przebiegnięcie półmaratonu. Niby nic, bo biegać lubi, a jednak coś, bo to 21 kilometrów.
Cel zbliżał się szybkimi krokami, a On biegał, sprawdzał się, wydłużał dystanse.
Tydzień przed półmaratonem biegł po raz ostatni (pierwszy raz przebiegł 18km), źle stanął i nabawił się kontuzji. Kostka regenerowała się cały tydzień, nasza Kowalczyk nawet przez sekundę nie pomyślała o zmianie planów. ;)
I tak o to nastał 6.IV.2014r., dzień VII Półmaratonu Dąbrowskiego. Start nastąpił o godzinie 11:00, a o godzinie 12:05 dobiegł na metę pierwszy hardkor. ;)
Na metę spacerkiem dotarłam chwilkę później, aby towarzyszyć teamowi dopingującemu, tj. szwagrowi i jego dwójce znajomych.
Czekaliśmy wytrwale, kiedy na metę po 2 godzinach i 3 minutach wbiegł mój najwspanialszy mąż. :)
Dumna jestem do teraz! Nie dość, że udało mu się zdobyć ten szczyt jakim jest przebiegnięcie 21 półmaratońskich kilometrów, to jeszcze w bardzo dobrym tempie!
Na wczorajszym półmaratonie biegło ponad tysiąc osób.
Organizacja była naprawdę świetna, wszystko sprawnie i bez większych niespodzianek.
Że zablokowane miasto, to przecież wiadomo, ale nawet udało mi się przebić autem bez żadnych obdrapań i stłuczek (ludzie nie radzą sobie w takich sytuacjach za kierownicą, byle po trupach, byle do celu).
Nasz Zwycięzca był zachwycony tym, jak kibicujący ludzie wspierali biegacz oklaskami i okrzykami.
No i chyba ma cel na przyszły rok - szybszy czas, lepsze tempo. Będziemy na pewno trzymać kciuki!
Zdjęcia: Szwagro - brat :)
Jakieś dziewięć miesięcy temu, Ojciec Dzieciom podpuszczony lekko przez brata, postawił sobie za cel przebiegnięcie półmaratonu. Niby nic, bo biegać lubi, a jednak coś, bo to 21 kilometrów.
Cel zbliżał się szybkimi krokami, a On biegał, sprawdzał się, wydłużał dystanse.
Tydzień przed półmaratonem biegł po raz ostatni (pierwszy raz przebiegł 18km), źle stanął i nabawił się kontuzji. Kostka regenerowała się cały tydzień, nasza Kowalczyk nawet przez sekundę nie pomyślała o zmianie planów. ;)
I tak o to nastał 6.IV.2014r., dzień VII Półmaratonu Dąbrowskiego. Start nastąpił o godzinie 11:00, a o godzinie 12:05 dobiegł na metę pierwszy hardkor. ;)
Na metę spacerkiem dotarłam chwilkę później, aby towarzyszyć teamowi dopingującemu, tj. szwagrowi i jego dwójce znajomych.
Czekaliśmy wytrwale, kiedy na metę po 2 godzinach i 3 minutach wbiegł mój najwspanialszy mąż. :)
Dumna jestem do teraz! Nie dość, że udało mu się zdobyć ten szczyt jakim jest przebiegnięcie 21 półmaratońskich kilometrów, to jeszcze w bardzo dobrym tempie!
Na wczorajszym półmaratonie biegło ponad tysiąc osób.
Organizacja była naprawdę świetna, wszystko sprawnie i bez większych niespodzianek.
Że zablokowane miasto, to przecież wiadomo, ale nawet udało mi się przebić autem bez żadnych obdrapań i stłuczek (ludzie nie radzą sobie w takich sytuacjach za kierownicą, byle po trupach, byle do celu).
Nasz Zwycięzca był zachwycony tym, jak kibicujący ludzie wspierali biegacz oklaskami i okrzykami.
No i chyba ma cel na przyszły rok - szybszy czas, lepsze tempo. Będziemy na pewno trzymać kciuki!
Zdjęcia: Szwagro - brat :)
Cudownie!!! Pogratuluj ode mnie mężowi, bo czas osiągnął naprawdę niezły!!! :)
OdpowiedzUsuńPogratuluję! :)
UsuńSuper! Jestem pełna podziwu i wcale się nie dziwię, że pękasz z dumy :)
OdpowiedzUsuń/ sep.
Brawo dla męża ! Niezły wyczyn ! Ja przebięgne 500 metrów i już umieram hehe.
OdpowiedzUsuńWięc tymbardziej podziwiam !
O kurcze, gratulacje dla Meza!!! Polmaraton to nie byle co!
OdpowiedzUsuńwielkie brawo dla męża.
OdpowiedzUsuńpiękna z Was para!
no brawo :)
OdpowiedzUsuńWyplułabym płuca po kilometrze, to pewne...
OdpowiedzUsuńGratuluję Mężucha :*