Dziesięć lat temu.

Coś Wam opowiem.

Pierwsza historia zaczęła się dziesięć lat temu.
Nie miałam jeszcze 15 lat, kiedy panna A. włączyła potrójną rozmowę na tym przestarzałym już komunikatorze jakim jest gadu-gadu. Wtedy wirtualnie poznałam Artura. Od razu pojawiła się między nami nić porozumienia, która poprowadziła nas do pierwszego spotkania. Pamiętam jak dzisiaj, spotkaliśmy się w czwórkę pod McDonaldem i poszliśmy na spacer dookoła jeziora. Pierwszy raz obeszłam je i w sumie wiele lat tego nie powtórzyłam. Pierwsze wrażenie? Cudowny uśmiech. Wyłonił się zza krzaków z uśmiechem od ucha do ucha. To było to. Dziwne, że jego pierwsze wrażenie jest identyczne, hm. W ciągu tych paru godzin, nie rozmawialiśmy za wiele, ale to było chwilowe, bo potem spotykaliśmy się już każdego dnia.

Dużo spacerowaliśmy rozmawiając o głupotach. Siadaliśmy na krawężniku i oglądaliśmy auta. Pamiętam jak przyszedł do mnie już późnym wieczorem, chyba w maju. Było ciemno, a ja miałam szlaban. Tata stał zły w oknie, a mama pozwoliła mi wyjść przed dom, gdzie co najmniej przez godzinę rozmawialiśmy. Były setki smsów, a potem, gdy byliśmy już parą, całonocne rozmowy przez telefon stacjonarny. Najdłuższa trwała chyba do 6 rano. Często wyłączał się słysząc, że już śpię. Siedział u mnie do późno, nie raz czekając, aż zasnę i wychodząc ukradkiem. Zdarzało się, że zasnął przypadkiem ze mną, a potem w środku nocy wychodził do domu.
Spotykaliśmy się codziennie, kiedy na samym początku musiał wyjechać na dwa tygodnie, w każdym możliwym momencie dnia, rozmawialiśmy przez telefon. Rozmowy wtedy były drogie, parę minut, a ja zużywałam kartę "pięćdziesiątkę".
Pisał dla mnie bloga, listy do mnie. Do tej pory mam je zapisane, coś niezwykłego. Ja pisałam za to co miesiąc list papierowy. Mamy je jeszcze schowane w domu.
Razem jesteśmy od 6 czerwca i właśnie co miesiąc, szóstego, świętowaliśmy naszą miesięcznicę. Co miesiąc dostawałam róże. Zrywałam potem ususzone płatki i trzymałam je w szklanym pojemniczku.
Pamiętam jak pierwszy raz przyszłam do jego domu, a było to dość szybko. Schowana w jego pokoju, przed wszystkimi, nawet nie myślałam wychodzić. A tu zewsząd namawianie na wspólny obiad z całą rodziną. Jak ja to pamiętam? Jako ogromną panikę w oczach i wielkie rozbawienie na jego twarzy. Poszłam. Do tej pory siedzę w tym samym miejscu co wtedy.
Kocham Cię było naturalnym wyznaniem, którego używaliśmy milion razy dziennie.
Obiecaliśmy sobie, że weźmiemy ślub 6 czerwca 2009 roku. Po pięciu latach bycia razem.

Druga historia zaczyna się pięć lat temu, 6 czerwca 2009 roku. Przed urzędnikiem Stanu Cywilnego.
Wtedy powiedzieliśmy "Tak" i zaczęliśmy nowe, ale jednak stare życie razem. Nie zmieniło się nic, a jednak umocniło nas to dwa razy bardziej.
Nasza miłość powodowała, że moglibyśmy przenosić góry, a wszystko było takie realne i w zasięgu ręki.
Wynajęliśmy mieszkanie. Szybko zdecydowaliśmy, że do szczęścia brakuje nam już tylko maleństwa.
Wspólny poród spowodował, że staliśmy się sobie bliżsi. Był przy mnie cały czas, z przerażeniem w oczach, cały trzesący się ze strachu. I ja, wbijająca mu paznokcie w rękę. I ten moment, kiedy dumnie pokazuje mi zdjęcia, które zrobił synkowi w innym pomieszczeniu, jak maluszek się wygrzewał, a ja nie mogłam go zobaczyć. Ta duma w jego oczach. To wzruszenie w jego głosie jak dzwonił do rodziny powiedzieć, że jest, jest już Tymuś. To jak pierwszy raz wziął go na ręce w szpitalu, jak go karmił, przewijał. Jak to drobne, gołe ciałko nosił i uspokajał, żeby mógł odleżeć swoje pod lampami, przy żółtaczce. Były trudne, pierwsze dwa miesiące. Trzeba było się wszystkiego nauczyć, dogadać.
Był nasz piesek, Tobsik, nasza miłość, która od razu zakochała się w nowym członku rodziny. A potem ta przyjaźń, między Tymkiem i Tobsikiem...
A potem co było? Dużo miłości. Zakup mieszkania, ta radość, że nam się udało, jesteśmy na swoim. Coś, co było takie nierealane wtedy, w 2004 roku, takie odległe. I ta formalność, kiedy robię test ciążowy ostatniego kwietnia 2012 roku. Znowu wspólny poród, teraz już łatwiejszy, z większą pewnością przy braniu Emilka na ręce.

Co jest teraz? Dużo miłości. Coś co wielu się nie udało, zbliżenie nas przez dzieci. Jest zakochanie. Już nie tylko w sobie, ale w naszych dzieciach. Jest dużo "kocham Cię", ale już nie tylko sobie, tylko naszym dwóm największym miłością.
Teraz jestem zakochana dwa razy bardziej niż byłam wtedy, 6 czerwca 2004 roku. Dziesięć lat temu.







Komentarze

  1. Gratulacje! Życzę kolejnych dziesiątek wspólnych lat i coraz mocniejszej więzi i piękniejszej miłości. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojj cudownie się czyta takie historie :):):):)
    Z okazji tych dwóch rocznic, życzę Wam jeszcze więcej miłości, jeszcze więcej szczęścia i pociechy z tych Waszych dwóch urwisów!!
    A kiedy odbył się ślub kościelny? Bo widzę, że na ostatnim zdjęciu wychodzicie z kościoła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościelny był rok później, dokładnie 5 czerwca 2010r. :)

      Usuń
  3. Cudowna opowieść:)))
    Szkoda że nie u wszystkich tak to wygląda:(

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się wzruszylam. ......:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne historie ... obyście zawsze byli razem i tacy szczęśliwi :* zasługujecie na to :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale historia :) no i kawał czasu! Mało które pary zaczynając w tym wieku "chodzenie" dobiegają do udanego małżeństwa i dzieci :)
    dla porównania, nam z U. 30.04 stuknęło dopiero 3 lata znajomości i dopiero 1 rok małżeństwa ;)

    Gratulacje i trzymajcie się razem tak dalej :))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje!

    Jestescie prawdziwymi szczesciarzami, takie mlode milosci nieczesto przetrwaja probe czasu! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteście dla mnie przykładem odkąd Was poznałam ! nie wiem, to był 2008rok? :) Niesamowici !

    OdpowiedzUsuń
  9. mam ciary.
    piękna historia!
    nie wiem, czy można Wam życzyć więcej miłości, ale życzę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze więcej miłości i wzajemnego zrozumienia na kolejne lata. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękna miłość :) Wzruszająca opowieść.
    Zazdroszczę Wam tak prawdziwego uczucia :)
    Powodzenia na dalsze wspólne lata :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Thanks foг another informative blog. Where else may I
    aam getting that type of information ԝritten inn such a perfeϲt means?
    I have a venture that I'm simply now working on, annd ӏ've Ьeen at the look out fօr ѕuch info.


    Feel free to visit my ѡebsite :: the best way to learn Spanish fast

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz