Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały.



Nie lubię poradników dla rodziców. No nie lubię i koniec. Ostatnio otworzyłam się jednak nieco na to co mówią do mnie mamy, w moim mniemaniu, idealne. I tak najpierw sięgnęłam po "Nie przydeptuj małych skrzydeł", a teraz mam w posiadaniu "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły". I wiecie co? przepadłam.

Zrozumiałam, że to ja źle podchodzę do chłopców, dlatego oni reagują w ten a nie inny sposób. Zrozumiałam, że moje pochwały nie powodują u dzieci wzrostu samooceny, bo są źle wypowiadane.
Zrozumiałam, że słuchając dzieci, bez wtrącania się, mogę dowiedzieć się wszystkiego.

Do tej pory przetestowałam kilka metod z tek książki i jestem szczerze zdumiona efektami.

Na wstępie czytam:

Byłam wspaniałą matką, dopóki nie miałam własnych dzieci.

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. :-)

Uczucia.


Jak możemy im pomóc, aby czuły się dobrze? Zaakceptować ich uczucia! Problem. Rodzice zwykle nie akceptują uczuć swoich dzieci, na przykład:
"Na pewno tak nie myślisz"
"Mówisz tak, bo jesteś zmęczony"
"Nie ma powodu, aby się tak niepokoić".
Ciągłe zaprzeczenia uczuciom dezorientuje i złości dzieci. Uczy je także, że nie potrafią nazwać swoich uczuć - nie ufają im."

Pierwszą rzecz jaką przetestowałam to właśnie nazywanie uczuć. Tymek się o coś mocno zdenerwował, więc podeszłam do niego, kucnęłam i powiedziałam:

- Jesteś zdenerwowany.
- Nie jestem!
- Smutny?
- Tak, jestem smutny...

Mówiąc, to wgramolił mi się na kolana i wtulił we mnie. Nie mówiłam więcej nic. Wystarczyło. Zaraz pobiegł i bawił się dalej.

Kolejną złość, tym razem powód był już znany tylko Tymkowi, potraktowałam inaczej (pomysł również zaczerpnęłam z książki).
Wzięłam kartkę i czarną kredkę. Chciałam, żeby narysował swoją złość. Nie chciał współpracować, więc sama narysowałam mu stworka ze złą miną. Zaczął wołać, że on go nie chce, że mam go zmazać. Przekreśliłam go więc i narysowałam smutnego ludzika. Powiedział, że nie chce smutnego i i już łagodnym głosem spytał:
- Może narysuj zadowolonego?
Narysowałam. Pojawił się uśmiech na jego twarzy.

Dzisiaj miałam znów okazję porozmawiać o uczuciach, ale Tymek tak szybko zareagował, że poszło bardzo szybko.

Emiś obudził Tymka, ten przyszedł do mnie strasznie naburmuszony do łazienki i wgramolił się na kolana.
- O, jesteś zdenerwowany...
I tutaj Tymek zaskoczył mnie. Popatrzył na mnie, zastanowił się chwilę i... uśmiechnął się szeroko, powiedział "jestem zadowolony już!" i pobiegł przytulić Emilka!

Zaczęłam też informować chłopców, kiedy sama jestem zdenerwowana i jaki jest tego powód.

W rozdziale "zachęcenie do współpracy" spodobały mi się ćwiczenia.
Postawcie się teraz w sytuacji dziecka, jesteście nim i nagle słyszycie:

1. Uważaj, poparzysz się!
Uwaga, samochód Cię potrąci!
Nie wspinaj się tam! Chcesz spaść?

 2. Czy widzisz te siwe włosy? To przez ciebie. Wpędzisz mnie do grobu!

3. Dlaczego nie możesz być zawsze podobny do brata? On zawsze wykona swoją pracę przed czasem.

4. Wiedziałeś, że jutro masz test, i zostawiłeś swoją książkę w szkole? Och, pięknie! To genialny pomysł!

5. Bądź takim egoistą nadal. Zobaczysz, nikt nie nigdy nie będzie chciał się z Tobą bawić. Nie będziesz miał żadnych przyjaciół.

Jak się czujecie? Ja przytoczę przykłady reakcji.

1. Ten świat jest strasznie niebezpieczny.
Jak dam sobie radę?
Cokolwiek zrobię i tak będzie źle.

2. Co mnie to obchodzi?
Boję się, to moja wina, że ona źle się czuje.

3. Ona wszystkich kocha bardziej niż mnie.

4. Nie lubię gdy ktoś się ze mnie naśmiewa. Ona jest głupia.

5. Poddaję się.
Ona ma rację. Nigdy nie będzie ze mnie pociechy.

W dalszej części ukazana jest metoda "powiedz to jednym słowem". dzięki niej życie naprawdę może stać się prostsze. No bo...
Czy nie łatwiej dla nas wszystkich będzie powiedzieć tak:

- Dzieci, piżamy.

Niż:

- Dzieci. Proszę Was i proszę, żebyście włożyły piżamy, a Wy rozrabiacie. Zgodziłyście się oglądać telewizję w piżamach. Nie widzę, żeby któraś z Was to zrobiła!

Cytatem powiem Wam jak u nas to wygląda teraz, po przeczytaniu części tej książki.

Rodzice często mówili nam, jak bardzo byli niezadowoleni, gdy nawet tuż po zajęciach łapali się na mówieniu dzieciom rzeczy, których nie chcieli. Jedyną różnicą było to, że teraz zdawali sobie z tego sprawę. Na tym etapie samo to, że słyszeli siebie, zapowiada postęp. Jest to pierwszy krok do zmian.

Aktualnie czytam o pochwałach, a za mną jest rozdział o karaniu, który bardzo trafił w moje serce.

Na chwile obecną bardzo książkę polecam, bo o dziwo, naprawdę działają te metody, a my uczymy się szanować tego małego człowieka jakim jest nasze dziecko. :)




Komentarze

Prześlij komentarz