Bunt dwulatka? Bzdura!
Nastał czas, kiedy musimy uczyć się panować nad sobą, kiedy musimy ćwiczyć swoją cierpliwość.
Czas, kiedy próbujemy różnych metod, aby pomóc pewnej małej istotce.
Szkoda mi Emilka. Widzę jak obecna sytuacja go stresuje.
Nie, nie nazwę tego buntem dwulatka. Mądrzy ludzie mają rację, nie ma czegoś takiego! Przeciw czemu ma się ta mała istotka buntować?
To nie jest bunt, to nieradzenie sobie z emocjami.
Tak, Emiś zdecydowanie nie radzi sobie.
Czy mam prawo, jako jego rodzic, krytykować go za to? Wściekać się na niego? Karać go?!
Nie mam. Mam za to obowiązek pomóc mu przejść przez ten trudny czas.
Emil od urodzenia jest głośnym dzieckiem. Często krzyczy, często mu się coś nie podoba, często "buczy". Rzadko wstaje w dobrym humorze, za to często humor poprawia się później.
Ostatnio raczej wygląda to tak, że coś nie przypasuje mu rano i trzyma mu się ten humor do samych drzwi żłobka. Po południu wychodzi z uśmiechem, ale po chwili jest kolejny powód na "buczenie".
I tak sobie buczy. odkąd oczy otworzy, do momentu aż je zamknie.
Do tego bije i gryzie. Już nie tylko Tymka, ale też mnie.
Rzuca przedmiotami, często szklanymi. Rzuca się na ziemię. Zakrywa twarz rączkami i strzela "focha".
I wiecie co?
Nie przeszkadza mi to.
Ja sobie z tym poradzę, pomogę mu przez to przejść.
Przytulamy się. Cały czas. Przy każdym jego "bucznięciu", przy każdym jego "nie". Przytulam go, kiedy wpada w histerię, bo nie może się zdecydować co chce pić. Przytulam go wtedy, kiedy mnie bije i próbuje ugryźć.
Wieczorem kładę się z chłopcami do łóżka. Przytulamy się. Wychodzę jak zasną.
Tymek powiedział mi wczoraj w łóżku: "Fajnie jest mieć taką mamę". Pisząc to, mam łzy w oczach, ze szczęścia. Są cudownymi chłopcami, z całą gamą różnych emocji.
Czyż nie tak jak my, dorośli? Mamy prawo do złości, smutku, rozczarowania, zdenerwowania, zniecierpliwienia.
Takie samo prawo mają nasze dzieci.
Dlatego nie rusza mnie to, jak bije mnie Emil czy jak Tymek mówi mi, że go denerwuje.
On mnie czasami też!
Nie wymagam od chłopców, żeby cały czas byli uśmiechnięci, szczęśliwi i zadowoleni. Chociaż nie ukrywam, bardzo bym tego chciała! Ale ja sama nie zawsze mam dobry humor. Czasem boli mnie głowa i bez kija nie podchodź, a czasem jestem tak zmęczona, że chciałabym zniknąć. Wy tak nie macie?
Chciałabym, aby wszyscy zrozumieli z czym musi zmagać się taki maluch, jak Emil. Jakie to ciężkie, kiedy nikt nie rozumie o co mu chodzi, a czasem nawet on sam.
Bądźmy cierpliwi i wyrozumiali, okazujmy 10x więcej miłości niż do tej pory. To wszystko do nas wróci.
Pomóżcie dzieciom wyrosnąć na otwarte i radosne dzieciaki, które nie będą bały się mówić o swoich emocjach, będą potrafiły je nazwać.
Nie krytykujmy ich za "humory", nie denerwujmy się na nie o to. Przecież nie chcemy, aby się zamknęły w sobie. Może się wtedy okazać, że w przyszłości nie doczekamy się momentu, w którym dziecko będzie czuło, że może przyjść do nas ze wszystkim.
Polecam Wam lekturę Jesper Juul - Agresja - nowe tabu?
Czas, kiedy próbujemy różnych metod, aby pomóc pewnej małej istotce.
Szkoda mi Emilka. Widzę jak obecna sytuacja go stresuje.
Nie, nie nazwę tego buntem dwulatka. Mądrzy ludzie mają rację, nie ma czegoś takiego! Przeciw czemu ma się ta mała istotka buntować?
To nie jest bunt, to nieradzenie sobie z emocjami.
Tak, Emiś zdecydowanie nie radzi sobie.
Czy mam prawo, jako jego rodzic, krytykować go za to? Wściekać się na niego? Karać go?!
Nie mam. Mam za to obowiązek pomóc mu przejść przez ten trudny czas.
Emil od urodzenia jest głośnym dzieckiem. Często krzyczy, często mu się coś nie podoba, często "buczy". Rzadko wstaje w dobrym humorze, za to często humor poprawia się później.
Ostatnio raczej wygląda to tak, że coś nie przypasuje mu rano i trzyma mu się ten humor do samych drzwi żłobka. Po południu wychodzi z uśmiechem, ale po chwili jest kolejny powód na "buczenie".
I tak sobie buczy. odkąd oczy otworzy, do momentu aż je zamknie.
Do tego bije i gryzie. Już nie tylko Tymka, ale też mnie.
Rzuca przedmiotami, często szklanymi. Rzuca się na ziemię. Zakrywa twarz rączkami i strzela "focha".
I wiecie co?
Nie przeszkadza mi to.
Ja sobie z tym poradzę, pomogę mu przez to przejść.
Przytulamy się. Cały czas. Przy każdym jego "bucznięciu", przy każdym jego "nie". Przytulam go, kiedy wpada w histerię, bo nie może się zdecydować co chce pić. Przytulam go wtedy, kiedy mnie bije i próbuje ugryźć.
Wieczorem kładę się z chłopcami do łóżka. Przytulamy się. Wychodzę jak zasną.
Tymek powiedział mi wczoraj w łóżku: "Fajnie jest mieć taką mamę". Pisząc to, mam łzy w oczach, ze szczęścia. Są cudownymi chłopcami, z całą gamą różnych emocji.
Czyż nie tak jak my, dorośli? Mamy prawo do złości, smutku, rozczarowania, zdenerwowania, zniecierpliwienia.
Takie samo prawo mają nasze dzieci.
Dlatego nie rusza mnie to, jak bije mnie Emil czy jak Tymek mówi mi, że go denerwuje.
On mnie czasami też!
Nie wymagam od chłopców, żeby cały czas byli uśmiechnięci, szczęśliwi i zadowoleni. Chociaż nie ukrywam, bardzo bym tego chciała! Ale ja sama nie zawsze mam dobry humor. Czasem boli mnie głowa i bez kija nie podchodź, a czasem jestem tak zmęczona, że chciałabym zniknąć. Wy tak nie macie?
Chciałabym, aby wszyscy zrozumieli z czym musi zmagać się taki maluch, jak Emil. Jakie to ciężkie, kiedy nikt nie rozumie o co mu chodzi, a czasem nawet on sam.
Bądźmy cierpliwi i wyrozumiali, okazujmy 10x więcej miłości niż do tej pory. To wszystko do nas wróci.
Pomóżcie dzieciom wyrosnąć na otwarte i radosne dzieciaki, które nie będą bały się mówić o swoich emocjach, będą potrafiły je nazwać.
Nie krytykujmy ich za "humory", nie denerwujmy się na nie o to. Przecież nie chcemy, aby się zamknęły w sobie. Może się wtedy okazać, że w przyszłości nie doczekamy się momentu, w którym dziecko będzie czuło, że może przyjść do nas ze wszystkim.
Polecam Wam lekturę Jesper Juul - Agresja - nowe tabu?
Bardzo mądre i dojrzałe podejscie ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie ten "bunt" dwulatka to dosc niefortunna nazwa. :) Bo dziecko tak naprawde sie nie buntuje tylko co chwila wybucha emocjami, czesto skrajnymi. Przyznaje, ze w codziennym zmeczeniu i zaganianiu czesto wkurzam sie na Nika, ze cos sobie umysli i sie o to drze, albo oczekuje od niego okreslonej reakcji, a on funduje mi cos calkowicie przeciwnego. Czasami jednak, w przyplywie refleksji, klekam do takiego zaplakanego malucha z fochem i pytam czy chce sie przytulic, a on pociaga nosem mowiac "tak" i obejmuje mnie pulchnymi ramionkami. To sa tylko chwile, ale widze wtedy jak bardzo zagubiony jest moj synek. Za duzo w nim uczuc, emocji i impulsow i biedak po prostu sobie z nimi nie radzi...
OdpowiedzUsuńJa w Emilku widzę troszkę Matiego.
OdpowiedzUsuńTeż od zawsze buczał, rzadko wstaje z dobrym humorem, robił jazdy, krzyczał, dodatkowo gryzł, bił ( i czasami bije nadal).
Na początku się złościłam, też krzyczałam, bo byłam bezradna i swoim zachowaniem jeszcze bardziej go nakręcałam. teraz już nie krzyczę. Spokojnie tłumaczę, przeczekuję i przytulam. dużo przytulam, mówię, że kocham, że rozumiem co czuje....dodatkowo mam dużą pomoc od pań z przedszkola i naprawdę od września zrobiliśmy ogromny postęp :)
:))) a później będzie 3-latka, 4 latka itd...fajnie że tak pozytywnie do tego podchodzisz...cierpliwości i spokoju życzę bo tego nigdy za wiele :)
OdpowiedzUsuń