Dyżurujące przedszkole
Wyobraźcie sobie przedszkole, gdzie Wasze dziecko chodzi z przyjemnością.
Gdzie ma grupkę najlepszych przyjaciół, a z resztą dogaduje się bez problemu. Wszyscy się lubią.
Przedszkole, gdzie na zbiorówce rano czy popołudniu, Wasze dziecko bawi się ze starszakami, a starszaki uczą je co to jest na przykład mózg.
Wyobraźcie sobie idealny personel. Panie nauczycielki, które nie krzyczą. Przytulają Waszą smutną pociechę. Panie, które dzieci uwielbiają. Panie woźne, które zawsze pilnują wejścia do przedszkola. Siedzą i stróżują przy drzwiach. W innych sytuacjach, drzwi zawsze zamykają na zamek. Panie woźne, które odbierają dzieci z sal, pomagają im z ubraniami, plecakiem. Często przyprowadzają dziecko na rękach, albo gonią się z dzieckiem po korytarzu.
Wyobraźcie sobie przedszkole bezpieczne, gdzie każdy, kto nie jest już znanym rodzicem dla Pań woźnych, jest legitymowany. Przedszkole, gdzie dziecka nie dostanie nikt obcy do rąk.
Miejsce, gdzie Wasze dziecko czuje się bezpiecznie, gdzie lubi przebywać, a o kolegach mówi "najlepsi przyjaciele".
Wyobraziliście sobie?
To teraz wyobraźcie sobie inne przedszkole.
Przedszkole, gdzie wszystkie drzwi, do szatni, do sal, są pootwierane. Gdzie nikt nie siedzi i nikt nie pilnuje wejścia. Gdzie nikt nie odbiera dzieci z sal, tylko rodzic musi sam przejść przez budynek. Miejsce, gdzie nikt Was nie legitymuje, tylko oddaje dziecko bez mrugnięcia okiem.
Miejsce, gdzie Waszemu dziecku dokuczają, przezywają go i biją. I nikt nie reaguje.
Gdzie Wasze dziecko nie lubi i nie chce chodzić. Gdzie rodzic o niczym nie jest informowany, tylko sam zauważa obdarcia na skórze dziecka. Chcielibyście usłyszeć od dziecka po zapytaniu, że zostało zepchnięte na placu zabaw? Że to nie przypadek? Że nikt nie zareagował?
Przedszkole, gdzie Panie nauczycielki też mają wakacje, a dzieci pilnują się same.
Wyobraziliście sobie?
Przedszkole numer 1, to przedszkole do którego na co dzień chodzi Tymek.
Przedszkole numer 2, to przedszkole dyżurujące w wakacje.
Po 5 dniach w wakacyjnym przedszkolu Tymka, uświadomiłam sobie jakie mamy szczęście, że Tymek dostał się do tak dobrego przedszkola rok temu. Uświadomiłam też sobie, że nie chcę, żeby moje dziecko musiało doznawać krzywdy, gdzie nikt nie zareaguje.
I nie, nie chodzi o to, że chcę rozłożyć nad nim parasol ochronny, bo wiem, że dzieci razem wariują, że czasem się pokłócą czy uderzą. To normalne. Ale nienormalne jest to, że dziecku coś się dzieje, a nikt nie zareaguje w żaden sposób.
Tu na przeciw wyszła nam rodzina i Tymuś do końca lipca zostaje w domu. W sierpniu spróbujemy z drugim dyżurującym przedszkolem... Oby to było lepsze.
Minął tydzień jak jest w domu. Przestał używać tych okropnych słów, których nauczył się od dzieci, które mu dokuczały. Jest radosny i każdy dzień od nowa go cieszy.
Gdzie ma grupkę najlepszych przyjaciół, a z resztą dogaduje się bez problemu. Wszyscy się lubią.
Przedszkole, gdzie na zbiorówce rano czy popołudniu, Wasze dziecko bawi się ze starszakami, a starszaki uczą je co to jest na przykład mózg.
Wyobraźcie sobie idealny personel. Panie nauczycielki, które nie krzyczą. Przytulają Waszą smutną pociechę. Panie, które dzieci uwielbiają. Panie woźne, które zawsze pilnują wejścia do przedszkola. Siedzą i stróżują przy drzwiach. W innych sytuacjach, drzwi zawsze zamykają na zamek. Panie woźne, które odbierają dzieci z sal, pomagają im z ubraniami, plecakiem. Często przyprowadzają dziecko na rękach, albo gonią się z dzieckiem po korytarzu.
Wyobraźcie sobie przedszkole bezpieczne, gdzie każdy, kto nie jest już znanym rodzicem dla Pań woźnych, jest legitymowany. Przedszkole, gdzie dziecka nie dostanie nikt obcy do rąk.
Miejsce, gdzie Wasze dziecko czuje się bezpiecznie, gdzie lubi przebywać, a o kolegach mówi "najlepsi przyjaciele".
Wyobraziliście sobie?
To teraz wyobraźcie sobie inne przedszkole.
Przedszkole, gdzie wszystkie drzwi, do szatni, do sal, są pootwierane. Gdzie nikt nie siedzi i nikt nie pilnuje wejścia. Gdzie nikt nie odbiera dzieci z sal, tylko rodzic musi sam przejść przez budynek. Miejsce, gdzie nikt Was nie legitymuje, tylko oddaje dziecko bez mrugnięcia okiem.
Miejsce, gdzie Waszemu dziecku dokuczają, przezywają go i biją. I nikt nie reaguje.
Gdzie Wasze dziecko nie lubi i nie chce chodzić. Gdzie rodzic o niczym nie jest informowany, tylko sam zauważa obdarcia na skórze dziecka. Chcielibyście usłyszeć od dziecka po zapytaniu, że zostało zepchnięte na placu zabaw? Że to nie przypadek? Że nikt nie zareagował?
Przedszkole, gdzie Panie nauczycielki też mają wakacje, a dzieci pilnują się same.
Wyobraziliście sobie?
Przedszkole numer 1, to przedszkole do którego na co dzień chodzi Tymek.
Przedszkole numer 2, to przedszkole dyżurujące w wakacje.
Po 5 dniach w wakacyjnym przedszkolu Tymka, uświadomiłam sobie jakie mamy szczęście, że Tymek dostał się do tak dobrego przedszkola rok temu. Uświadomiłam też sobie, że nie chcę, żeby moje dziecko musiało doznawać krzywdy, gdzie nikt nie zareaguje.
I nie, nie chodzi o to, że chcę rozłożyć nad nim parasol ochronny, bo wiem, że dzieci razem wariują, że czasem się pokłócą czy uderzą. To normalne. Ale nienormalne jest to, że dziecku coś się dzieje, a nikt nie zareaguje w żaden sposób.
Tu na przeciw wyszła nam rodzina i Tymuś do końca lipca zostaje w domu. W sierpniu spróbujemy z drugim dyżurującym przedszkolem... Oby to było lepsze.
Minął tydzień jak jest w domu. Przestał używać tych okropnych słów, których nauczył się od dzieci, które mu dokuczały. Jest radosny i każdy dzień od nowa go cieszy.
Niestety z przedszkola we wakacja korzysta ten, kto musi. Najlepeij zorganizować jakąś opiekę babci, niani, itp
OdpowiedzUsuńCo niestety nie jest takie proste, zwłaszcza, ze to pełne dwa miesiące, a teraz mało kto,nawet z babć, nie pracuje...
UsuńCiekawe co będzie za rok, bo teraz Emil ma jeszcze żłobek. Potem będzie ich dwójka na wakacje.
Biedny Tymus! Niestety, przedszkolanki czesto uwazaja, ze poniewaz sa "nauczycielkami" to nalezy im sie 2-miesieczny urlop, jak w szkole... Przedszkole mojej matki bylo otwarte caly rok, ale latem grupy byly laczone i panie mialy dyzury. W rezultacie kazda pracowala latem raptem 2-3 tygodnie. Nie masz pojecia jak moja matka na to narzekala, ze przeciez powinna miec wolne cale lato, w koncu tez jest "nauczycielka"! No tragedia, przeciez tak to ma "tylko" 6 tygodni urlopu...
OdpowiedzUsuńCale szczescie, ze macie rodzinke, ktora stanela na wysokosci zadania!
Wyobraz sobie, ze ja trafilam do takiego okropnego przedszkola na stale! W zerowce mialam juz inna pania i sama bylam starsza, odwazniejsza. Ale "sredniaki" wspominam strasznie! Byla grupka dziewczynek (!), ktora mi ciagle dokuczala, szczypala, popychala. Kiedy plakalam, wychowawczyni tylko przewracala oczami, ze o co ja znowu placze i nazywala beksa. Mialam 5 lat, a zachowalam urywki wspomnien z tamtego czasu. Bylo mi tam tak zle, ze ktoregos razu wyszlam z sali i juz nie wrocilam. Schowalam sie w szatni. Wybuchla panika, ze dziecko zniknelo! ;) Teraz troche mi wstyd, ale mysle tez, ze to powinna byc dla tamtej nauczycielki dobra nauczka, ze ktores dziecko tak jej nie lubi, ze gotowe jest uciec. Niestety, moja matka uwazala, ze przesadzam i wymyslam. Nawet przez mysl jej pewnie nie przyszlo zeby poszukac innego przedszkola. Kilka lat pozniej, kiedy juz chodzilam do szkoly, spotkalysmy tamta wychowawczynie i byla bardzo zdziwiona, ze odmowilam powiedzenia jej "dzien dobry", przeciez to taka sympatyczna kobieta! A ja sie ciesze, ze ta "sympatyczna" kobieta, teraz juz jest na emeryturze i zadne dziecko nie jest przez nia wysmiewane... :/
Za to teraz boje sie w jakie miejsce trafi od wrzesnia Bi... Niestety "dzien otwarty" maja dopiero na sam koniec sierpnia, ale pamietajac swoje przedszkolne doswiadczenia, jestem dosc bojowo nastawiona... ;) Mimo, ze zdecydowalam sie na to przedszkole ze wzgledu na regionalizacje, majac nadzieje, ze Bi pojdzie potem do szkoly z tymi samymi dzieciakami i bedzie jej latwiej, to jestem gotowa z miejsca ja z tamtad zabrac i oddac do innej placowki, jak cos pojdzie nie tak. ;)
Nawet nie wiesz ile mi dał Twój komentarz... Ta świadomość że masz traumę po 30 latach i moje dziecko również mogłoby ją mieć... :(
OdpowiedzUsuńMowi się,ze w wakacje w przedszkolach ale i tez w zlobkach przebywają najgorsze dzieci.Dzieci rodzicow ktorzy albo sie sami urlopuja bez tych wlasnie dzieci.Albo nie chca z nimi spedzac czasu.Grupy sa laczone,dzieci zmeczone calym rokiem.Niestety kazdy potrzebuje wakacji.Dzieci sa znudzone zabawkami z placowek bo znaja jena wylot i dlatego tez dostaja szału.Dlatego dobrze miec rodzinke ktoramoze sie zajac maluchami albo samemu wziac wtedy urlop.Chyba ze się nie da to co innego...
OdpowiedzUsuńMonika
W żłobku akurat są wszystkie te same dzieci. U nas nie ma zbiorowek, żłobek normalnie działa cały rok, dzieci się znają
Usuń"najgorsze dzieci"??????????????
Usuńyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy
bez komentarza.
Kiedyś miałam staż w przedszkolu a i szwagierka w przedszkolu pracuje i ponoć faktycznie tak się mówi.Oczywiście są dzieci też ze swoich grup ale te co przychodzą z innych placówek to najczęściej takie łobuziaki.Czesto tez rodzic przyznaje sie do tego ze MUSI oddac do placowki bo nie wytrzyma.niby mowi to zartem ale cos w tym jest...to dopiero bez komentarza :/
UsuńMonika
Dziwi mnie jedno....dlaczego Tymka przedszkole jest zamknięte aż dwa miesiące?? u nas przedszkola jak i żłobki są zamknięte tylko przez miesiąc wakacji. W przypadku Matiego, przedszkole zamknięte jest w sierpniu. Zawsze to tylko miesiąc kombinowania, a nie dwa.
OdpowiedzUsuńJa mam takie porównanie w żłobkach. Te do którego chodził Mati (i od sierpnia idzie tam Michał) jest poukładane, wszystko cacy, byłam zadowolona. A te do którego chodził przez ostatni rok Michał..hmmm nie chcę napisać, że porażka....ale dużo brakuje do ideału. Opiekunki Michał miał super, ale placówka ogółem mnie zniechęciła i ogromnie się cieszę, że udało mi się go przenieść, do "naszego" żłobka.
Po ponad 20 latach przedszkole doczekało się remontu łazienek, kuchni i korytarza z wymiana okien. Dlatego tak :)
UsuńŁooo jezu, to faktycznie zamknięcie było konieczne.
UsuńCałe szczęście, że rodzina się zaangażowała.
U mnie chłopcy wrócili od teściowej, a moja rodzina nagle, po prostu nagle rozjechała się na wczasy :) Cóż, takie życie :) Dobrze, że mam chociaż tę teściową :)
masakra. dobrze, że udało Wam się z rodziną :)
OdpowiedzUsuń