Słomiana wdowa
Hej, hej! Wieści z frontu od słomianej wdowy z dwójką małych szkodników w domu. ;)
Co tu dużo mówić, bałam się jak diabli tych paru dni, kiedy miałam zostać całkowicie sama z chłopakami. Wiem jak wygląda ogarnięcie ich rano (zwłaszcza rano) i wieczorem i że często jest to jazda bez trzymanki. Rano wstają nie w humorze, marudzą, stękają, jęczą, nic się nie podoba. A tu w międzyczasie trzeba ogarnąć siebie, zrobić im śniadanie, wyszykować ich i porozwozić. W dwójkę łatwiej, Tata szybko się ogarnia, ja szykuje im ubranka, potem ich budzimy, ja idę siebie ogarniać, a tata ogarnia chłopców. Potem już razem wychodzimy, ja zawożę Emilka, Tata Tymka. I wszyscy zadowoleni. W pojedynkę idzie dużo ciężej.
Wieczorem ciężko się rozdwoić, bo oboje chcą żeby z nimi zasypiać, a leżą na piętrowym łóżku, razem się nie położą, bo ostatnio kończy się to bójkami i to mocnymi.
A do tego jeszcze Tymek się przeziębił...
Rzeczywistość okazała się dla mnie bardziej łaskawa. Chłopcy wykazują się dużą chęcią pomocy mi. Mimo, że zdarzają się bójki, zdarza im się marudzić (każdy może mieć zły dzień), to naprawdę miło spędzamy czas.
Tylko dzisiaj rano Tymek wstał lewą nogą i utrzymał ją aż do powrotu od dziadków. Była to jazda bez trzymanki, ale zakończona w miły sposób. Tymuś podszedł, przytulił, przeprosił i powiedział:
-Najważniejsze, że się uspokoiłem.
I całkiem od czapy, ale mądrze:
- Najważniejsze jest życie każdego, prawda, mamo?
Ładnie się razem bawią, w zgodzie. Ja mam czas na posprzątanie mieszkania. Dzisiaj poprosiłam, żeby zrobili to u siebie, bo bajzel był naprawdę ogromny. :) Ale wiadomo, dzieci jak to dzieci, zaczynają sprzątać, a kończą na dalszej zabawie.
Wchodzę do pokoju i łapię się za głowę, na co mój pierworodny:
- Przepraszam mamo za ten bałagan, wiem, ze jest duży...
No co mogłam powiedzieć? :)
- Nie, w porządku, po prostu troszkę mnie to zaskoczyło. :)
Do tego Emil cały czas mi uświadamia, że mnie kocha. Powtarza mi to setki razy na dobę,ciągle się tuli, łapię mnie za rękę.
W skrócie, są cudni.
.
Nie jest więc tak źle jak się spodziewałam, zwłaszcza, że ostatni raz na tyle mnie mąż zostawił 11 lat temu. :)
A ja cóż, uwielbiam z nim spędzać czas, więc...
Tęsknie przeokrutnie! Nie mogę się doczekać, aż się do niego przytulę i odliczam godziny do jego powrotu.
Do tego ta dołująca świadomość, że psychicznie jestem wykończona i potrzebuje odpoczynku, a on mi przysyła te wszystkie piękne zdjęcie...zobaczcie sami. :)
Patrząc na pierwsze zdjęcie, wyobrażam sobie oczywiście, że siedzimy sobie razem na plaży i podziwiamy. Cóż. :)
Najważniejsze, że dotarli na metę bez niemiłych przygód, Lalunia spisała się na medal, hamulce wytrzymały :)
Bliżej niż dalej!
Co tu dużo mówić, bałam się jak diabli tych paru dni, kiedy miałam zostać całkowicie sama z chłopakami. Wiem jak wygląda ogarnięcie ich rano (zwłaszcza rano) i wieczorem i że często jest to jazda bez trzymanki. Rano wstają nie w humorze, marudzą, stękają, jęczą, nic się nie podoba. A tu w międzyczasie trzeba ogarnąć siebie, zrobić im śniadanie, wyszykować ich i porozwozić. W dwójkę łatwiej, Tata szybko się ogarnia, ja szykuje im ubranka, potem ich budzimy, ja idę siebie ogarniać, a tata ogarnia chłopców. Potem już razem wychodzimy, ja zawożę Emilka, Tata Tymka. I wszyscy zadowoleni. W pojedynkę idzie dużo ciężej.
Wieczorem ciężko się rozdwoić, bo oboje chcą żeby z nimi zasypiać, a leżą na piętrowym łóżku, razem się nie położą, bo ostatnio kończy się to bójkami i to mocnymi.
A do tego jeszcze Tymek się przeziębił...
Rzeczywistość okazała się dla mnie bardziej łaskawa. Chłopcy wykazują się dużą chęcią pomocy mi. Mimo, że zdarzają się bójki, zdarza im się marudzić (każdy może mieć zły dzień), to naprawdę miło spędzamy czas.
Tylko dzisiaj rano Tymek wstał lewą nogą i utrzymał ją aż do powrotu od dziadków. Była to jazda bez trzymanki, ale zakończona w miły sposób. Tymuś podszedł, przytulił, przeprosił i powiedział:
-Najważniejsze, że się uspokoiłem.
I całkiem od czapy, ale mądrze:
- Najważniejsze jest życie każdego, prawda, mamo?
Ładnie się razem bawią, w zgodzie. Ja mam czas na posprzątanie mieszkania. Dzisiaj poprosiłam, żeby zrobili to u siebie, bo bajzel był naprawdę ogromny. :) Ale wiadomo, dzieci jak to dzieci, zaczynają sprzątać, a kończą na dalszej zabawie.
Wchodzę do pokoju i łapię się za głowę, na co mój pierworodny:
- Przepraszam mamo za ten bałagan, wiem, ze jest duży...
No co mogłam powiedzieć? :)
- Nie, w porządku, po prostu troszkę mnie to zaskoczyło. :)
Do tego Emil cały czas mi uświadamia, że mnie kocha. Powtarza mi to setki razy na dobę,ciągle się tuli, łapię mnie za rękę.
Emil się tuli mówi: Kocham Cię
Ja: Też Cię kocham misiu
Emil: Miło. Miło jest Cię kochać. Jesteś kochana mamusiu.
Ja: Też Cię kocham misiu
Emil: Miło. Miło jest Cię kochać. Jesteś kochana mamusiu.
Emotikon heart Emotikon smile
Emil: Jestem dobrym dzieckiem mamusiu
Ja: Jesteś dobrym dzieckiem misiu!
Tymek: Jesteś Emilku! Kiedy płaczesz jesteś, kiedy jesteś zadowolony. I kiedy się złościsz i kiedy się smucisz. I kiedy jesteś szczęśliwy, to jesteś dobrym dzieckiem!
Ja: Jesteś dobrym dzieckiem misiu!
Tymek: Jesteś Emilku! Kiedy płaczesz jesteś, kiedy jesteś zadowolony. I kiedy się złościsz i kiedy się smucisz. I kiedy jesteś szczęśliwy, to jesteś dobrym dzieckiem!
W skrócie, są cudni.
.
Nie jest więc tak źle jak się spodziewałam, zwłaszcza, że ostatni raz na tyle mnie mąż zostawił 11 lat temu. :)
A ja cóż, uwielbiam z nim spędzać czas, więc...
Tęsknie przeokrutnie! Nie mogę się doczekać, aż się do niego przytulę i odliczam godziny do jego powrotu.
Do tego ta dołująca świadomość, że psychicznie jestem wykończona i potrzebuje odpoczynku, a on mi przysyła te wszystkie piękne zdjęcie...zobaczcie sami. :)
Patrząc na pierwsze zdjęcie, wyobrażam sobie oczywiście, że siedzimy sobie razem na plaży i podziwiamy. Cóż. :)
Najważniejsze, że dotarli na metę bez niemiłych przygód, Lalunia spisała się na medal, hamulce wytrzymały :)
Bliżej niż dalej!
Aleee widoki! cudnie mają ;)
OdpowiedzUsuńZamordowalabym za te zdjecia! :D
OdpowiedzUsuńRozumiem Cie dobrze. Moj malzonek jak narazie nie mial okazji zostawic mnie samej z dzieciakami na kilka dni, ale czesto zdarza sie, ze nie ma go wieczorem, w porze kladzenia Potworow spac. O matko i corko, jak ich samemu ciezko ogarnac! Jednemu myje zeby, to drugie zwiewa z lazienki. Dopadne drugie, pierwsze poleci sie schowac. Jedno ubiera pizame, drugie wrzeszczy, ze mu sie pic chce. Potem pierwszemu sie przypomina, ze jeszcze musi siusiu. I tak przez pol godziny... Jak w koncu poloze i odpowiem tuzin razy na pytanie "a gdzie jest tatus", padam wykonczona i najchetniej sama poszlabym spac. :) I rano tez za cholere nie ogarnelabym ich sama, szczegolnie, ze o 6 jeszcze nie jestem w pelni myslaca. :D
ale cuuudnie mieć kogoś kto mnie rozumie <3 :D
Usuń