3 lata temu...

15.12.2012r. 

g, 20:00

Skurcz.
Skurcz.
Skurcz.

Hehehe, całkiem to zabawne. Nie to, żebym była zdziwiona. Wczoraj tez były. A Emiś był bardzo ruchliwy dzisiaj, zupełnie jak Tymek dzień przed porodem. Ale to na pewno jeszcze nie teraz, jeszcze mamy 3 tygodnie...


g. 22:00

Skurcz.
Skurcz.
Skurcz.

Co pięć minut. Jednak się nie uspokaja. Wiem! Kąpiel! Tak jak polecają, jak po niej skurcze miną, to jeszcze nie ten czas! A przecież kąpiel z tym wielkim bebzonem to czysta rozkosz. Słoń wchodzący do wanny, a potem jeszcze muszący się z niej wygramolić. Dziwne, że jak wchodzę to się woda nie wylewa z wanny...

g. 22:30

Skurcz.
Skurcz.
Skurcz.

Uhuhu. Nie mijają. Dalej regularnie co pięć minut. Trwają 30 sekund. No to spoko, jeszcze czas jest. Chociaż świadomość, że jestem sama w domu z Tymkiem, Artur wróci gdzieś za godzinę i na pewno nie ma telefonu przy sobie... oj!

16.12.2012r.

g. 00:05

Ja: Zaczęło się chyba...
Artur: O! Spróbuj zasnąć, to na pewno trochę potrwa. Koło południa pewnie dopiero się rozkręci.

Ok, śpijmy więc. Przecież to takie proste. Ściska Ci macicę z każdej strony, ale spoko kochanie, Ty zaśniesz na pewno.

g. 02:00

Skurcz.
Skurcz.

Skurcz.

Wow! Udało mi się zasnąć! Tylko teraz bardziej boli. :-) Ale może przejdzie, szkoda budzić Artura... Tak słodko śpi. W końcu może. Nic go nie boli. O, wystarczy spojrzeć na tę zrelaksowaną twarz. Ja Ci dam relaks.

g. 03:00

Ja: Misiu...
A: (oczy jak pięć złotych) Już?!

No dobra, trzeba wstać, pochodzić, bo leżeć z tym się już nie da. Nie dzwonię jeszcze po moją mamę, może się okazać, że skurcze miną... Na pewno miną. A jak zadzwonię, postawię wszystkich na nogi, potem mi głupio będzie, a mały i tak pewnie wyskoczy na wigilię. Żebym się nie zdążyła najeść.

g. 4:30

Ok. Może jednak zadzwonię. W sumie boli jakby bardziej i jakby częściej. A mój worek owodniowy, grubości worka bokserskiego, nie ma szans pęknąć, więc może lepiej nie zwlekać...?

Tata: (zaspany) słucham
Ja: No cześć, daj mamę, bo chyba się zaczęło
(w tle)
Mama: co się dzieje? Już? który dzisiaj? 16? WIEDZIAŁAM!

g. 5:30 

No dobra, chociaż tyle, że po szybkiej rozmowie z Arturem, wybraliśmy szpital. Dziwne to, jechać rodzić, a nie wiedzieć gdzie.
I proszę. Porodóweczka. Głupia ankieta, w której i tak się na wszystko zgodzę (ja naiwna), potem szybciutko wskakuję w uroczą koszulę szpitalną i jazda do badania.
4cm.
No dobra. Może jednak rodzę?

g. 8:00

8cm.

Jak to możliwe, że kobiety rodzą same?! Nie ma to jak kochające dłonie masujące lędźwia... Obok których leży telefon komórkowy z minutnikiem i ten słodki głos, kochanego mężczyzny, mówiący Ci:

- Przygotuj się, zaraz skurcz!

Dzięki kochanie. Potrzebuję tego strasznie, Skurcze co 2 minuty, trwające minutę, nie zdążę odpocząć, a Ty mi już każesz się szykować na kolejny... Gdzie ten czas oczekiwania, gdzie ta niewiadoma?!

g. 10:05

Ok. No to mamy dziesiąteczkę. Czas na zabawę. Przemy!

g. 10.10

To już? Tak szybko? Tak prosto? To On? Mój malutki... Uśmiechnij się do Tatusia!















Nie jestem jedynie pewna co do wszystkich godzin. Cała reszta jest w mojej głowie, jakby działo się to wczoraj! Przez cały ten czas miałam doskonały humor. Niesamowicie cieszyłam się z końca naszej drogi. Że poznam ten mały skarb z mojego brzucha. Miała się rozwiać ta ciekawość, jak on wygląda?Będzie podobny do Tymcia?

Całą ciążę nie myślałam o porodzie. Wiedziałam, że jak zacznę, to będę się cholernie bała, po tym co przeżyłam podczas porodu Tymka.

Emil od początku pokazywał, że jest inny niż brat.
Ciąża przebiegała bez problemowo, poza jednym wybrykiem, gdzie musieliśmy badać moją krew pod względem chorób genetycznych. Wszystko przez to, że ciągle szybko biło mu serduszko.
Ciąża minęła szybko, a poród okazał się zwyczajnie łatwy. Każdej kobiecie życzę, aby mogła to przeżyć.

Moment narodzin Emila był magiczny. Był świadomy. Czułam wszystko. Tak jak powinna móc czuć każda kobieta.
Po tym jak dostałam go brudnego na brzuch, przestało liczyć się wszystko inne. Był On. EMIL.
Nasz mały cud.

Emilu,
Pierwszy rok Twojego życia też był inny niż Tymka.
Ciąąąągle płakałeś. Caaaaały czas. Nerwus od początku. Wszystko Cię denerwowało.
Tymek uczył się chodzić ze szczęściem wymalowanym na twarzy. Był z siebie mega dumny.
A Ty wściekałeś się przy każdym upadku.
Drugi rok Twojego życia nie był wcale łatwiejszy. Uczyłeś nas cierpliwości i reagowania zanim wybuchniesz, bo potem to już prze...igrane. :)
Mimo to, cieszyliśmy się, że masz ten swój charakterek. Dobrze go mieć.
Skończyłeś dwa latka i wszystko zaczęło się zmieniać. Zacząłeś gadać jak najęty, bardzo szybko, bardzo dużo i bardzo mądrze. Zrobiłeś się bardzo pogodny, zyskałeś trochę cierpliwości i spokoju.
Niesamowite, że masz już skarbie 3 latka.
Wstałeś uradowany, wrzuciłeś cukierasy do ozdobnej torebki z Carsów i w eleganckiej koszuli potuptałeś do przedszkola. Ten dzień będzie piękny. Tyle na niego czekałeś.

Obiecujemy! :)

A Ty, proszę, obiecaj, że się nie zmienisz. Bo jesteś, słoneczko, idealny!




Komentarze

  1. Najlepszego!!! Zdrowia i radości dla tego młodzieńca :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Sto Lat Emilku! Rosnij duzy, zdrowy i nadal dostarczaj rodzicom tylu emocji oraz radosci, maly Charakterniku! :D

    Ech, az sie wzruszylam... Czytalam posta troche jakby byl o moim Niku (chociaz on pierwszy rok oraz spora czesc drugiego przeszedl wiecznie usmiechniety), bo przeciez z Emiskiem sa niemal blizniakami. ;) Czytam Cie niemal od narodzin Emisia, ale patrze na zdjecia i nie dowierzam, jaki byl malenki! A Tymek! Mateczko, jaki on byl malutki kiedy zostal starszym bratem! Gdzie ten czas zlecial?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie wszystko opisałaś, takie wspomnienia czyta się z łezką w oku ;). Oczywiście zaraz nachodzą mnie wspomnienia o moim porodzie, który wspominam równie dobrze :). Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Emilka! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknych Masz synów! Sto lat!

    OdpowiedzUsuń
  5. Najpiękniejsze życzenia urodzinowe!
    trochę spóźnione, ale prosto z serca płynące!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz