Świąteczne porządki
Grudzień.
Ludzie biegają po sklepach w szale zakupów. Prezenty kupują jeszcze nie na szybko, ale to kwestia paru dni i kupować będą już co wpadnie w ich ręce, bez przemyślenia.
No i biegają po domu ze ścierą i robią porządki świąteczne. Wszyscy, z każdej strony.
Myją okna, piorą firanki, pościel. Ścierają kurze z każdego zakamarka. Myją wszystkie szafki w kuchni.
Zapewne jesteś rodzicem, skoro mnie czytasz. Pewnie mamą.
Może nawet mamą malucha. Albo kilku maluchów.
Wiesz więc, że przy małych dzieciach wygląda to z lekka inaczej.
Nie czekamy do świąt, aby nasze codziennie porządki nazwać "świątecznymi".
Codziennie biegamy ze ścierą, bo coś się wylało.
Kilka razy dziennie zamiatamy/odkurzamy, bo przecież jedzenie w jednym miejscu, przy stole, to wyższa szkoła jazdy dla naszych dzieci. A nawet jeśli jedzą w tym jednym miejscu, to i tak musimy latać z odkurzaczem dookoła niego. (Zazdrość tym co mają psy)
Kurze zbierają się średnio trzy razy szybciej na naszych meblach niż u tych bezdzietnych.
Ciekawe, powinno być wręcz przeciwnie, skoro kilkaset razy dziennie przebiega w ich pobliżu mały harpagan.
Kuchnia błyszczy codziennie. Przynajmniej powinna, biorąc pod uwagę, że ciągle ją sprzątasz. Nie ma się co dziwić, przygotowujesz posiłki dla stada wygłodniałych mordek. Wiem, jak jest, wiem co myślisz. Nie zawsze chce się od razu sprzątać, przecież w ogóle wtedy byśmy z tej kuchni nie wychodzili. Tak więc po pewnym czasie trzeba tę kuchnię odgruzować. A to już w sumie generalne porządki.
Łazienka. To tu wrzucasz setki ubrań walających się wszędzie. U nas jest to narożnik. To tu zrzuca się piżamę czy ubranie wieczorem. W lato to jeszcze pół biedy, jedno pranie po drugim, szybkie schnięcie na balkonie. Zadanie wykonane. Ale teraz? Nie zdąży wyschnąć jedno, a na podłodze czekają trzy kolejne prania. Jeśli masz dużą łazienkę, to Ci zazdroszczę. Jeśli nie, wiem co czujesz, kiedy ciuchy wysypują się z kosza na pranie, druga partia wysypuje się zaś z pralki. W końcu po podłodze jakoś się przemieszczać trzeba, wypadałoby ją zostawić względnie pustą.
Ja marzę o taśmociągu z salonu do kuchni. A jak jest u Was? Może marzycie o teleporcie, który sam przetransportuje te wszystkie kubki do zmywarki tudzież zlewu?
My mamy zmywarkę. Nie zazdrość, jeśli jej nie masz. Jeszcze nie wymyślili takiej co się sama załaduje i wyładuje.
Przedpokój. Powinno być ok, prawda? Ta, jasne. Słodka naiwności, która slalomem musi pokonywać drogę z kuchni do pokoju, mijając stado małych, słodkich bucików. Jak się poszczęści to i trafi na walające się wszędzie kurtki i czapki.
Ale to nic. To wszystko to nic. Dopóki nie wejdzie do pokoju dzieci,
Walczysz ze sobą za każdym razem jak tam wchodzisz. Walczysz, aby nie być tym wiecznie zrzędzącym rodzicem, który ciągle powtarza "POSPRZĄTAJ SWÓJ POKÓJ!". No starasz się, wiem o tym. I jestem z Ciebie dumna, bo wiem, że czasami masz ochotę nałożyć szlaban na przebywanie w nim, a niech się nauczą, cholery jedne, że w syfie żyć się nie da!
I nastaje wieczór. Mieszkanie błyszczy. Jest cudownie.
Chociaż przez noc...
;)
Post z przymrużeniem oka. :)
Ludzie biegają po sklepach w szale zakupów. Prezenty kupują jeszcze nie na szybko, ale to kwestia paru dni i kupować będą już co wpadnie w ich ręce, bez przemyślenia.
No i biegają po domu ze ścierą i robią porządki świąteczne. Wszyscy, z każdej strony.
Myją okna, piorą firanki, pościel. Ścierają kurze z każdego zakamarka. Myją wszystkie szafki w kuchni.
Zapewne jesteś rodzicem, skoro mnie czytasz. Pewnie mamą.
Może nawet mamą malucha. Albo kilku maluchów.
Wiesz więc, że przy małych dzieciach wygląda to z lekka inaczej.
Nie czekamy do świąt, aby nasze codziennie porządki nazwać "świątecznymi".
Codziennie biegamy ze ścierą, bo coś się wylało.
Kilka razy dziennie zamiatamy/odkurzamy, bo przecież jedzenie w jednym miejscu, przy stole, to wyższa szkoła jazdy dla naszych dzieci. A nawet jeśli jedzą w tym jednym miejscu, to i tak musimy latać z odkurzaczem dookoła niego. (Zazdrość tym co mają psy)
Kurze zbierają się średnio trzy razy szybciej na naszych meblach niż u tych bezdzietnych.
Ciekawe, powinno być wręcz przeciwnie, skoro kilkaset razy dziennie przebiega w ich pobliżu mały harpagan.
Kuchnia błyszczy codziennie. Przynajmniej powinna, biorąc pod uwagę, że ciągle ją sprzątasz. Nie ma się co dziwić, przygotowujesz posiłki dla stada wygłodniałych mordek. Wiem, jak jest, wiem co myślisz. Nie zawsze chce się od razu sprzątać, przecież w ogóle wtedy byśmy z tej kuchni nie wychodzili. Tak więc po pewnym czasie trzeba tę kuchnię odgruzować. A to już w sumie generalne porządki.
Łazienka. To tu wrzucasz setki ubrań walających się wszędzie. U nas jest to narożnik. To tu zrzuca się piżamę czy ubranie wieczorem. W lato to jeszcze pół biedy, jedno pranie po drugim, szybkie schnięcie na balkonie. Zadanie wykonane. Ale teraz? Nie zdąży wyschnąć jedno, a na podłodze czekają trzy kolejne prania. Jeśli masz dużą łazienkę, to Ci zazdroszczę. Jeśli nie, wiem co czujesz, kiedy ciuchy wysypują się z kosza na pranie, druga partia wysypuje się zaś z pralki. W końcu po podłodze jakoś się przemieszczać trzeba, wypadałoby ją zostawić względnie pustą.
Ja marzę o taśmociągu z salonu do kuchni. A jak jest u Was? Może marzycie o teleporcie, który sam przetransportuje te wszystkie kubki do zmywarki tudzież zlewu?
My mamy zmywarkę. Nie zazdrość, jeśli jej nie masz. Jeszcze nie wymyślili takiej co się sama załaduje i wyładuje.
Przedpokój. Powinno być ok, prawda? Ta, jasne. Słodka naiwności, która slalomem musi pokonywać drogę z kuchni do pokoju, mijając stado małych, słodkich bucików. Jak się poszczęści to i trafi na walające się wszędzie kurtki i czapki.
Ale to nic. To wszystko to nic. Dopóki nie wejdzie do pokoju dzieci,
Walczysz ze sobą za każdym razem jak tam wchodzisz. Walczysz, aby nie być tym wiecznie zrzędzącym rodzicem, który ciągle powtarza "POSPRZĄTAJ SWÓJ POKÓJ!". No starasz się, wiem o tym. I jestem z Ciebie dumna, bo wiem, że czasami masz ochotę nałożyć szlaban na przebywanie w nim, a niech się nauczą, cholery jedne, że w syfie żyć się nie da!
I nastaje wieczór. Mieszkanie błyszczy. Jest cudownie.
Chociaż przez noc...
;)
Post z przymrużeniem oka. :)
O taaaaak, scenki tak dobrze mi znane:)
OdpowiedzUsuńtak, tak
OdpowiedzUsuńha, ha, jakbym czytała o nas :-)
OdpowiedzUsuń